Czym zatem są te wartości, których trzeba kurczowo bronić, strasząc najazdem Azjatów i Afrykańczyków? Czym jest to dziedzictwo, które stoi wyżej od innych dziedzictw, które trzeba wpisać do prawa, do konstytucji? Czy nie będąc chrześcijaninem, jestem potworem, gorszym od Terlikowskiego i jemu podobnych? Czy nagle stałem się gościem na swojej ziemi, bo nie chodzę do jego kościoła? Co go uprawnia do takich twierdzeń - jego i jemu podobnych? Innowiercy, ateiści, agnostycy - czy wszyscy niepasujący do jednego szablonu są potworami?
A co z kościołem, który przez wieki wspierał feudalizm, żeby pod koniec XX wieku poprzeć idee tych, przeciwko którym zawierał sojusze z Hitlerem? Czy mamy kultywować europejskie dziedzictwo antyreligijnego Oświecenia i lewicy wspartej na ideałach Gandhiego i wschodniej Ahimsy, obrońców praw człowieka, ekologów i wegetarian, czy mamy kultywować europejskie dziedzictwo Pacellego - Piusa i jego przyjaciół - Ante Pavelicia i księdza Tiso oraz powojennej chrześcijańskiej demokracji Adenauera, naszpikowanej nazistami?