Nie przesadzam - to mnie po prostu irytuje. Jadący powoli samochód, wyjący niczym kot w marcu nie jest niczym fajnym. Słychać go na długo przed tym, zanim go zobaczysz, i długo po tym, jak przestaniesz go widzieć. A wszystko tylko po to, żeby grupa osób miała ubaw. Jakby nie można było pojechać z migającym światłem, a bez dźwięku.
Podobnie irytujący jest wiejski zwyczaj trąbienia "ślubników" i równie kretyńska jazda na awaryjnych w "orszaku".
Wesele niektórzy mają więcej niż raz w życiu, a inni wcale, więc nie uogólniajmy