zdrada to zdrada, ale przy okazji można od razu zniszczyć małżeństwo albo próbować je uratować. Twoim zdaniem nie ma różnicy między „o, cześć kochanie, przespałem się z sąsiadką, jak chcesz się rozwieść to ja biorę samochód” a „zdradziłem cię, musiałem ci o tym powiedzieć bo, mimo że się opamiętałem, gryzło mnie to cały czas” (w wypadku zdrady kobiety analogicznie)? Poza tym to dylemat dla psychologa a nie księdza, na dalszy plan schodzi więc o. przed nazwiskiem autora.

Ojczulek nie tyle radzi jak to powiedzieć, tylko proponuje się zastanowić czy warto o tym w ogóle mówić, a to jest szczyt hipokryzji. Ale skoro dla Boga to bez różnicy to czemu nie.
Coraz bardziej się przekonuje do KK

EDIT
"Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską ......"
W sumie to ma racje, skoro nie dochował wierności to dlaczego ma jeszcze dochować uczciwości ?

Ja rozumiem , że ojczulek to hipokryta, ale dlaczego Ty nie chcesz tego zrozumieć. Bo,że facet lub kobieta , która zdradził nie chce się tym chwalić partnerowi to oczywiste, ale dlaczego namawia do tego duchowny katolicki to dla mnie jest zagadką. Przecież to KK namawia do uczciwości, a tu proszę nie zdradzaj ale jak już to zrobisz to dla dobra wszystkich nie chwal się.
Jak tak ma wyglądać "uczciwość małżeńska" to nie dziwię się, że ateistów jest coraz mniej

Resumując:
Jak się zdarzy (teoretycznie oczywiście), że Twoja żona Ciebie zdradzi, to ma o tym tobie nie mówić, dla dobra waszego małżeństwa. I będzie tow zgodzie z zasadami kościoła, którego wyznawcami jesteście, bo tak zaleca kapucyn.

PS
To @kosrys zapoczątkował nowa tradycję "cytatów", nie wiem dlaczego winą obarczasz znowu tylko moja osobę. ?
Ja się tylko dopasowałem do konwencji @kosrys'a

Kościół namawia do uczciwości ale nie dlatego że to najwyższa wartość i gdyby wszyscy mówili zawsze prawdę to świat z dnia na dzień byłby idealny – tylko dla dobra ludzi. Właśnie dobro człowieka jest nadrzędną wartością i dla współmałżonka, lepszym partnerem będzie ten który w tajemnicy (przynajmniej przez jakiś czas) chowa epizod którego żałuje i rozumie że mógł zniszczyć przez to małżeństwo niż ten który od razu się przyzna i, mimo najlepszych intencji w tym momencie, prawdopodobnie przekreśli małżeństwo. W tym wypadku ważniejsza jest szczerość z samym sobą, zdradziłem, zrozumiałem że było to złe, nie zrobię tego więcej bo teraz zrozumiałem jeszcze bardziej jak kocham małżonka. Dokładnie tak samo jest z adoptowanym dzieckiem. Nikt Ci tego nie wytłumaczy bo nie chcesz zrozumieć a wystarczy trochę dobrej woli.
Jak wspomniałem dobro człowieka jest najważniejsze, dlatego Kościół w takich wypadkach siłą rzeczy zdaje się na psychologię. A na tym gruncie sprawa jest niemal oczywista.
Jeszcze większą hipokryzją dla Ciebie jest pewnie pojęcie wojny sprawiedliwej. Kościół przecież jednocześnie zabrania zabijać i zachęca do tego, dziwne prawda? Można co prawda dać się zabić, poświęcić swoje życie za życie napastnika, kiedy jednak bronisz jakichś ludzi nie wiem co lepsze.

Bawiąc się w psychologa: @gienek: za nic Cię nie obwiniam, zauważyłem tylko pewną prawidłowość. Ale jeśli odebrałeś te słowa osobiście to coś jest widać na rzeczy

Wdaje mi się , że działanie KK od wieków opiera się na hipokryzji. Jedni to akceptują, przyjmując pokrętne tłumaczenia hierarchów kościelnych, inni nie są w stanie zaakceptować takiego fałszu. Ja zaliczam się do tych drugich.

@gienek: Uzasadnij więc swój pogląd, przez wieki nazbierało się na pewno tyle przykładów owej hipokryzji dotyczącej podstaw Kościoła, że bez problemu wybierzesz kilka z którymi nie da się dyskutować.
Nie zmuszam Cię do publicznej odpowiedzi, przemyśl tylko czy Twój stosunek do religii nie wynika z tego, że nie lubisz kilku księży, Kościół miesza się do polityki, kradnie Twoje pieniądze albo mąci ludziom w głowach. Nikt Cię nie zmusza żebyś w coś wierzył, jeśli Twoje poglądy mają solidne podstawy to bardzo dobrze. Zmierzam do tego, że jeśli ktoś nie potrafi odróżnić przedmiotu wiary, jej dogmatów i filozofii od postępowania poszczególnych osób, świadczy to o jego niedojrzałości religijnej. Obawiam się że tak jest w Twoim wypadku, ludzi wierzących w coś masz za gorszych od siebie dlatego że ksiądz zbiera pieniądze na tacę.
Nie odpisuj od razu jak to przeczytasz, rzuć lepiej okiem na i spróbuj znaleźć tam to o czym napisałem.

Mam negatywny stosunek do KK jako instytucji, gdzie przez wieki w "imię Boga" mordowano ludzi. gdzie dla doraźnych potrzeb politycznych przymykano oczy na nieprawości. Zawsze motywowano to dobrem religii, wiernych i kościoła, ale czy na pewno tylko takie były motywy ?
Nie jestem przeciwnikiem i szanuje ludzi którzy wierzą w Boga, którzy maja zasady wynikające z ich religii i przestrzegają je. Szanuje kościół jako wspólnotę ludzi wierzących, bo wiem, że wiara jest prawie dla wszystkich niezbędna. Ale nie jestem wstanie szanować KK jako instytucji, bo wiem ile złego uczynił przez wieki i wiem ile złego czyni obecnie.
Czy jest to "niedojrzałość religijna" ? Raczej jest to slogan, którym instytucja KK próbuje wytłumaczyć lub przekonać osoby takie jak ja. Trochę słaba ta socjotechnika , ale jak Ciebie przekonuje taka argumentacja to mogę tylko współczuć.