Co do specjalisty to ja podejrzewam że to kwestie finansowe.
A co do Wojska Polskiego... Jak na nasze piastowskie warunki to faktycznie ulica jedna z lepszych. A wieczorem jak ruch pieszych jest już mały to można biec swobodnie. Mimo to uważam że to nie najlepsza trasa bo jaka to przyjemność biec w akompaniamencie ciągle przejeżdżających samochodów i wdychając ich spaliny.

Na południowych krańcach miasta jest więcej miejsc do pobiegania (blisko Reguły), ale na osiedlu jest kiepsko. Mogliby przynajmniej zrobić bieżnię 400 m. wokół boiska, zawsze to jakaś alternatywa wobec równego chodnika na Wojska Polskiego.

W dzisiejszej Gazecie Wyborczej jest artykuł właśnie nt przejmowania części gmin przez miasta. Fachowcy - moim zdaniem słusznie - wypowiadają się że zamiast takich aneksji rozwijać współpracę między gminami. Ale przyznają też że przepisy nie sprzyjają takim rozwiązaniom. Najlepszą metoda byłoby planowanie wspólnych planów rozwoju całych aglomeracji. Teoretycznie to dobry pomysł. Praktycznie Piastów w ogólnym podejściu do aglomeracji warszawskiej zostałby uznany za tereny tylko mieszkalne, rodzaj sypialni i i tak u nas żadne nowe inwestycje rekreacyjne by nie powstały.

Problem w tym ze w Piastowie nie za bardzo jest na cokolwiek miejsce... :/
Zamiast kolejnych blokow wolalbym zobaczyc to czego tak malo w miescie, czyli np strefe zieleni i wypoczynku.
Wciaz problemem pozostana ogrodki dzialkowe w centrum miasta... Na gruncie cennym pod wzgledem lokalizacji - takie cos :/

Gmina Ożarów ma wiele terenów inwestycyjnych, np wzdłuż trasy poznańskiej. Przyznanie nam Konotopy by ich nie zrujnowało, za to negatywnym czynnikiem byłaby autostrada pośrodku. Strefa przemysłowa mogłaby tez powstać przy Witosa. Nie wiem, czemu władza się upiera, ze będzie tam osiedle mieszkaniowe. Blisko obwodnica, wiec teren na zamieszkanie średnio atrakcyjny.

Puste pola w samym Piastowie jeszcze są, ale miasto nie zamierza emitować obligacji, żeby je wykupić. Byc może sypnęłaby groszem Warszawa, gdybyśmy się połączyli, ale utracilibyśmy niezależność (z której nic nie mamy).

Działki rekreacyjne w środku miasta to kolejny paradoks. Kupują jakieś małe obrzynki, a na dużo większych terenach miejskich rośnie kapusta.

Gdyby dało się podkupić właśnie teren ogródków działkowych przy stadionie to byłoby coś park byłby świetny. Ale prawo broni działkowców, chociaż większość z tych działeczek jest kompletnie niezadbana.

Nawet jeśli nie na stale to można kogoś wziąć np na umowę o dzieło. Miasto ma pomysł, wynajmuje wykształconego odpowiednio i doświadczonego człowieka, daje wytyczne, człowiek pisze wniosek, bierze kasę i wszyscy są zadowoleni. Wystarczy tylko w umowie wpisać warunek że w przypadku odrzucenia projektu ze względów formalnych człowiek traciłby część wynagrodzenia. Przy dajmy na to pięciu wnioskach w roku gdybyśmy dostali jedno czy dwa dofinansowania to byłoby nieźle.