Byłem ostatnio w przychodni Piastun z małym dzieckiem na szczepieniu. W gabinecie pediatrycznym przemiła pani dr Sikora i uśmiechnięte, służące pomocą pielęgniarki, szacunek, kultura jak w prywatnej lecznicy. Wybrałem płatne szczepienie, i nagle, o zgrozo musiałem udać się do rejestracji. Siedziała tam starsza pani, która z płatnością kartą spotkała się chyba pierwszy raz. Zatwierdziła transakcję jako gotówkową i nie była usłużna aby ja anulować. Pojechała do góry do księgowej, wróciła i zakomunikowała mi, że powinienem się udać do bankomatu. Oświadczyłem, że jest to wykluczone, skoro nawet w CERN-ie można anulować błędy, to co dopiero podczas obsługi prostej kasy (codzienność w markecie, taksówce etc.). Pani, wielce oburzona, że zmąciłem jej spokojną pracę nie dawała za wygraną. W pewnym momencie przewinął się nowy dyrektor, i weszła pani, która jak później dowiedziałem się ma na imię Iwona. Jedyna sensowna osoba, która zna się na metodologii pracy z klientem, a takowym byłem w tej sytuacji. Wskazała pracownika, który skoryguje transakcję i rozpatrzy sprawę na korzyść pacjenta. Miałem pominąć już fakt, który jest dla mnie skrajnie patologiczny w tej sytuacji, ale o anulację poproszono niejaką panią Justynę, która była tak zniesmaczona tym, że odziana w ciepłą kurtkę musiała zawrócić z drogi powrotnej do domu, że dała temu upust w postaci niewybrednego zniechęcenia.
Panie Burmistrzu i Panie Dyrektorze. Pracuję również z zespołem ludzi i wiem, że aby osiągnąć sukces, po prostu ten zespół musi coś sobą reprezentować, nie zaś jak starsza pani z rejestracji, czy zadufana pani Justyna rozkładać panom pracę u podstaw, podjętą w celu zreformowania tego bałaganu jaki zastaliście w przychodni po poprzedniej kierowniczce. Może czas dokonać przeglądu kadr, bo jak widać, nie obrażając żadnej profesji, to przykład jakości pracy obu Pań rejestratorek (pomijając panią Iwonę) jest daleki od średniej państwowej.