Trochę wypadają z tonacji - ale nie to jest ważne. Super pomysł!

@PMK, poniekąd masz rację, poniekąd nie. To że Starosta (Starościna) nie jest wybierany w wyborach powszechnych ma swoje uzasadnienie logiczne. W zamyśle twórców ordynacji wyborczej miał to być po prostu menadżer z krwi i kości. Niestety nasze realia ukróciły rozsądne rozwiązanie i na to stanowisko są kierowani "partyjniacy - popaprańcy".
Szkoda że ustawodawcy nie pomyśleli o tym, by oprócz wyborów partyjnych, był na to stanowisko konkurs. Wówczas chyba byłoby "twardziej", ale lepiej i uczciwie.
Co do filmiku, zastanawia mnie motyw z Lidle. Mój sposób myślenia spowodował tę wstawkę, sami doszli do tego wniosku, czy są może jakieś "przecieki"?
Uczniowie LO. Jeśli macie pomysł na jakąś akcję plakatową, to na czarno-białym xero A3 mogę Wam zrobić trochę odbitek (50, może nawet ze 100), wyślijcie mi plik najlepiej w pdf, wydrukuję go sobie na A4, powiększę na maszynie i jutro koło 16 możemy się na stacji umówić. Wiem, to nie kolor, a zwykłe xero, ale możecie parę słupów ogłoszeniowych, szczególnie w Pruszkowie przed starostwem obwiesić. Tak mogę pomóc, na więcej póki co nie mam pomysłu. Idea słuszna, więc rano przed robotą mogę trochę POokupować xero tak by nikomu nie przeszkadzać.

@PMK. Zgadza się, co nie zmienia faktu, że na stanowiska Burmistrza, Prezydenta, Starosty, czy Wojewody powinny być ogłaszane konkursy menadżerskie, gwarantujące okres zatrudnienia, stały ściśle określony dochód (+ premię uznaniową). Osoby startujące do konkursu powinny posiadać odpowiednie wykształcenie i doświadczenie, a nie być z klucza partyjnego. Wówczas byłoby mniej problemów z ich "ciekawymi" decyzjami. Pewnie byłyby bardziej "twarde", ale i konkretne.

Dlatego też napisałem "Osoby startujące do konkursu powinny posiadać odpowiednie wykształcenie i doświadczenie".
Taka zasada byłaby chyba najwłaściwsza, choć na pewno wielu byłoby niezadowolonych. Choć z drugiej strony sprawny i konkretny menadżer, otoczony grupą specjalistów (nie pozwoliłby sobie na kolesiów) to byłoby COŚ, a nie obecne CUDO.

Myślicie, że wybory bezpośrednie coś by tu zmieniły? Powiat jest mało komu potrzebny, mało kto się orientuje w kompetencjach tego tworu, mało kto wie, jak się nazywa starościna. Większość i tak głosowałaby na kandydata z ulubionej partii. Miastem się trochę bardziej interesują, bo więcej spraw, ale powiatem? Powiatowy urząd pracy, szkoła średnia, parę dróg (mało kto wie, których), kartografia, nadzór nad szpitalem, który i tak finansuje NFZ... Ile osób ma styczność z powiatem?

Każdy kto rejestruje samochód, odbiera prawo jazdy, występuje o pozwolenie na budowę czy chce wypis z rejestru gruntów. To wszystko oczywiście są czysto administracyjne zagadnienia więc dla petenta nie ma znaczenia kto jest starostą.

Faktycznie dla wielu osób powiat jest czymś odległym i czymś co mało ich obchodzi. Tymczasem ich wpływ na nasze codzienne życie jest większy niż się zdaje. Zamieszanie w okół LO to tylko jeden z przykładów. Innym może chociażby być rondo im. Kaczorowskiego, które zafundowało nam starostwo. Teraz nie wzbudza ono już takich emocji ale i tak codziennie dochodzi tam do wielu niebezpiecznych sytuacji i kolizji. Urzędnicy ponoszą za to pośrednią winę gdyż moim (i nie tylko moim) zdaniem rondo jest zbyt małe żeby bezpiecznie korzystać z dwóch pasów.

Czy istnienie powiatów ma sens? W teorii tak, bo wykonują one wiele zadań nadrzędnych w stosunku do gmin. Trudno sobie wyobrazić aby te wszystkie kompetencje przejęły wyłącznie gminy i np same sobie wydawały pozwolenia na budowę i wycinkę drzew (to tylko jeden z wielu przykładów). Z kolei przerzucenie tych wszystkich zadań na samorząd województwa oznaczałyby albo paraliż całego aparatu władzy samorządowej albo znaczny wzrost zatrudnienia.

Tak więc moim zdaniem dwustopniowy podział samorządu (gmina-województwo) mógł mieć rację bytu w latach, gdy było 49 stosunkowo niewielkich województw. Ale przy dzisiejszych 16 musi być coś pośredniego. Może niekoniecznie powiat, może nie w takim kształcie, ale coś być musi.

Wracając do głównego wątku - jak donosi lokalna gazeta jutro ma się odbyć spotkanie starosty z burmistrzem. Ciekawe, czy uzbrojony w stanowisko RM burmistrz będzie miał odwagę wycofać się z porozumienia, które podpisał (przyjmując warunki wypowiedzenia porozumienia sprzed 10 lat)? Jedno jest pewne: w tej sytuacji M.Kubicki musi się jednoznacznie zadeklarować po której stronie barykady się usadowi, bo długo okrakiem nie wysiedzi

Polecam Waszej uwadze dzisiejszy artykuł o Liceum w Gazecie Polskiej Codziennie.

tu, w wydaniu internetowym, widać oczywiście tylko kawałek, chyba, że ktoś ma prenumeratę elektroniczną:
http://gpcodziennie.pl/18681-i-po-szkol ... V5yWWegPtB

Poprzednie porozumienie podpisane w 2003 nie było terminowe i nie wygasło właśnie teraz "z automatu". Zostało ono wypowiedziane przez starostę pruszkowskiego. Pan burmistrz Kubicki oczywiście formalnie nie mógł jej tego zabronić, bo z pewnością w porozumieniu przewidziano taką możliwość że każda ze stron ma prawo je wypowiedzieć. Tym co budzi wątpliwości w całej tej sprawie jest postawa pana burmistrza bo już po wypowiedzeniu porozumienia nie zrobił NIC. Po prostu przyjął to do wiadomości. Dopiero dwa tygodnie później odbyła się sesja nadzwyczajna (zwołana z inicjatywy NP0, na której radni po burzliwej dyskusji zobowiązali pana Kubickiego do podjęcia wszelkich możliwych działań w kierunku ocalenia szkoły w dotychczasowej siedzibie.

Pan Kubicki siedzi okrakiem i jest w trudnej sytuacji. Nie zapobiegnie likwidacji LO - mieszkańcy go znienawidzą a być może i koalicjanci się od niego odsuną. Do tego wyjdzie że jest gorszy niż pan Brzeziński, bo on umiał z tym samym starostą się dogadać. Zapobiegnie likwidacji LO - będzie miał przes...e w PO za sprzeciwianie się partyjnej koleżance, która ma niewątpliwe wyższą pozycję w lokalnych strukturach niż on. Dlatego jest to naprawdę trudny dylemat. Co ważniejsze - kariera czy dobro mieszkańców którym tyle się obiecało? Ja nie wiem którą drogą pójdzie pan burmistrz.