Z okazji półmetka kadencji 2010-2014 proponuję udział w ankiecie. Zobaczmy co naprawdę myślą mieszkańcy.

Starałem się by przekrój odpowiedzi był na tyle duży by każdy mógł jakąś wybrać

zabrakło odpowiedzi jest super, jest super i o co wam chodzi?

Jeśli biedak pożyczy dużo pieniędzy, to z czego je odda? Jeżeli macie wyremontować dom, to czy zawsze idziecie do banku, bierzecie kredy, remontujecie od razu i spłacacie przez lata dług z odsetkami, czy odkładacie pieniądze i remontujecie po jakimś czasie za swoje oszczędności, bez płacenia odsetek?

Zauważyłem tendencję do oceniania władzy głównie po wielkości inwestycji. Problemem Piastowa nie jest to, czy inwestuje czy oszczędza zarobione pieniądze, tylko to, czy je zarabia. A po stronie wydatków, czy zrobił wszystko to, co mało lub nic nie kosztuje oraz czy wszystkie wydatki bieżące były uzasadnione. Inwestycje są wynikiem tego, ile się zarabia i ile z tego wyda się na zadania bieżące. Najpierw więc trzeba zobaczyć, czy zarobili tyle, ile mogli i czy wydawali na bieżące sprawy tyle, ile musieli. Ocenianie ich głównie po wydatkach na inwestycje jest błędem.

Mnie poprzedni burmistrz niezmiernie irytował tym, że nawet pomysły nic nie kosztujące kwitował krótkim NIET (zajęcia dla 2-2,5-latków), z kadencji na kadencję stawał się bardziej antypatyczny, zamknięty na pomyły i oczekiwania (sławetne mitologizowanie środków unijnych). Obecny wydaje mi się bardziej otwarty na pomysły, chce się spotykać z mieszkańcami, był nawet pomysł spotkania z forumowiczami. Są oczywiste wpadki (brak osoby biegłej w pozyskiwaniu środków zewn., jakieś dziwne osoby i stanowiska w UM (Piotr Bąk - specjalista ds. transportu), jest trudniejszy dostęp do lekarzy na Wysockiego, ale jakościowo nie wyglądają gorzej niż poprzednicy (to w końcu były burmistrz tłumaczył, że niewiele można tu zrobić, bo jesteśmy biedni, dużo wydajemy na pomoc społeczną, nie ma wystarczająco dużo miejsca ani ludzi do pracy, a do tego mieszkańcy brudzą, więc jest jak jest).

Ja to widzę nieco inaczej.

Po pierwsze. Rozliczanie z inwestycji. Tak to już jest że rolą burmistrza i rady jest zaspokajanie potrzeb mieszkańców. A to robi się za pośrednictwem inwestycji lub innych decyzji mających skutki finansowe. Podstawowych potrzeb mieszkańców naszego miasta jest sporo. Chociażby kwestia wspomnianej przez ciebie przychodni przy ul. Wysockiego. Albo miejsca przedszkolne. Żłobek. Chociażby ta bieżnia o której tyle razy wspominałeś. To są realne potrzeby w zakresie których nie dzieje się nic. A wysokość nakładów na inwestycje w praktyce określa możliwość zaspokajania potrzeb mieszkańców.

Po drugie. Kredyty. Masz rację, że kredyt się łatwo bierze a długo spłaca. Tyle że zapomniałeś o dwóch sprawach. Przede wszystkim rolą gminy jest spełnianie potrzeb mieszkańców a nie posiadanie dodatniego bilansu. Po drugie niektóre inwestycje połączone z rozsądnie zaplanowanym systemem motywacyjnym skłaniającym do płacenia podatków w Piastowie mogą się przełożyć pozytywnie na dochody w przyszłości.

Po trzecie. Burmistrzowie. Oczywiście masz rację że pan Brzeziński miał swoje pomysły i rzadko brał pod uwagę zdanie mieszkańców przy ich realizacji. Z drugiej jednak strony patrząc z perspektywy okazuje się że żadna z jego decyzji nie była zła dla miasta i mieszkańców. Pomimo iż zdarzały się protesty (np. przy okazji Tesco, placu targowego) to suma sumarum nie spełniły się czarne wizje protestujących.
Pan Kubicki w moim mniemaniu jest dokładnie taki sam. Tyle że jakość pomysłów jest niższa. Tak naprawdę poza sygnalizacją przy ul. Skorupki ciężko wskazać jakiekolwiek pożyteczne działania pana burmistrza. Trochę to kiepski wynik jak na dwa lata.
Do tego dochodzi kwestia niezdecydowania. Mam na myśli przedszkole. OK, nie chcą robić w Willi Millera, wolą modułowena Godebskiego. Jest to jakiś pomysł. Czy dobry czy zły ocenimy jak zostanie zrealizowany. Ale czemu nic się nie dzieje? Żadnych działań. A podobno wielką zaletą budowli modułowych jest szybkość w jakich powstają....

Sprostowanie: nie jestem zwolennikiem gromadzenia pieniędzy przez samorząd (permanentnej nadwyżki), bo są one zabierane mieszkańcom, więc powinny wynosić tyle, ile naprawdę potrzeba i ani zł więcej.

Mój pomysł z bieżnią to był metrowy pasek żużlu dookoła boiska i możliwość pobiegania wcześnie rano lub wieczorem, jak jest np. w Warszawie na Ursynowie - kwestia otwarcia bramy, żeby nie skakać przez płot. Teraz już mi na tym nie zależy, bo mam gdzie biegać, niech się inni starają albo biegają po betonie. Naprawdę wiele pomysłów można zrealizować małym nakładem lub żadnym, ważne są wtedy chęci. A z panem Brzezińskim to było tak, że jak sobie coś wbił do głowy, to argumenty do niego nie trafiały, chyba, że zrobiła się ostra awantura, jak w przypadku likwidacji 717. Autobus jeździł pełen, a Brzeziński przekonywał, że trzeba go zlikwidować, bo i tak będzie woził powietrze. Albo, że zajęcia dla dzieci są potrzebne, ale nie ma miejsca w MOK-u, choć przez pół dnia się nic tam nie działo. Gdyby szanował ludzi, to przed udzieleniem odpowiedzi sprawdziłby dla przyzwoitości grafik, ale nawet tego nie chciało mu się zrobić. Strasznie był arogancki. obecny burmistrz sprawia lepsze wrażenie. Zresztą, gdy patrzę na tę napastliwość wobec obecnej władzy połączoną z religijnością na pokaz, to widzę w tym wiele obłudy. Niczego nie nauczyła go ta porażka i obawiam się, że powrót do władzy utwierdziłby go w poczuciu nieomylności. Wcale nie uważam, że się pogorszyło w porównaniu z poprzednią kadencją. Wyniki z szkole chyba są wciąż dobre, komunikacja jest bardzo dobra, miejsc w przedszkolu jest tyle samo, a pieniędzy na inwestycje jest tyle, ile zostało po wykonaniu wydatków bieżących i spłacie długu. Myślicie, że inne, bogatsze gminy nie mają problemów z brakiem miejsc w przedszkolach albo że nie tną inwestycji?

Czy gdyby burmistrz zadłużył Piastów do poziomu dopuszczalnego, zbudował za to przedszkole i coś jeszcze, wypchnął spłatę długu na kilkanaście lat do przodu, bylibyście zadowoleni? A co, gdyby sytuacja gospodarcza za parę lat gwałtownie się pogorszyła? Przestalibyśmy płacić pensje?

Wtedy przynajmniej mielibyśmy to przedszkole i inne rzeczy. A tak co mamy? Nic. A zadłużenie i tak jest zwiększanie (500 tys. kredytu).

500 tys kredytu to wcale nie musi być większe zadłużenie. Jeśli nowe zadłużenie jest mniejsze od spłaty starego długu, to zadłużenie ogółem maleje.

W uproszczeniu:
nowe zadłużenie + dochody = wydatki bieżące + wydatki inwestycyjne + spłata starego długu

Gdy spłata starego długu jest duża względem dochodów, to trzeba wziąć kredyt, żeby zrównoważyć prawą stronę równania.

Problem polega na tym ze nie jest duża. Nasze zadłużenie względem dochodów wynosi kilkanaście % i jest najniższe w okolicy. Bardzo daleko nam do progów ustawowych. Dlatego decyzje pana burmistrza są niezrozumiałe dla mnie. One miałyby sens gdybyśmy mieli nóż na gardle. Ale nie mamy.

a propos oszczędzania: wykrakałem - pan burmistrz ma za dużo kasy i wywiesił na 12 dni przed świętami ozdoby na latarniach. Brawo. grunt to się pokazać i nie dać wyprzedzić innym miastom.

Ciebie też nie dziwi paranoja jaka postępuje - ogłaszanie świąt coraz wcześniej? Przecież to wszystko kosztuje - prąd nie jest za darmo

@przynadziei - masz rację ale trochę przesadzasz.

Światełka świąteczne w miastach nie są niezbędne do szczęścia dla mieszkańców. Nikt nie ma z tego żadnej wymiernej korzyści. Z drugiej jednak strony koszt ich instalacji i zasilania nie ma wielkiego znaczenia w budżecie miasta. Nie można popadać w paranoję.

Mi to osobiście bez różnicy czy one są czy ich nie ma. Ale rozumując w ten sposób powinniśmy też wyciąć kwiaty przed UM, zrezygnować z wywieszania flag w święta państwowe itp itd. Oczywiście można to zrobić i coś tam zaoszczędzić. Pytanie tylko co z estetyką miasta? Myślisz że powrót do szaroburych lat 80. i 90. zachęci kogoś żeby tu przyjeżdżał? Mieszkał? Płacił podatki?

powtarzam po raz n-ty - nie chodzi o to, że to się robi, ale kiedy się robi. Oprócz tego, że jest pewna tradycja i miło widzieć wtedy jakieś odwołania do tego okresu, to z tym nie ma co przesadzać - rozmywasz sens i gubisz przyjemność. Hipermarkety mają w tym swój cel - chcą zarobić. Ale samorządy? Ty też stawiasz na początku grudnia choinkę w domu i nakrywasz świątecznie do stołu? Przecież to bez sensu!
Mówisz, że to koszt bez znaczenia? No ciekaw jestem. Mogę się założyć, że oświetlenie od 12 grudnia choćby do 20-go grudnia to koszt nie kilkuset ale kilku tysięcy złotych. Mało? To powiedz to np. ludziom z chóru, świetlicy, jakiegokolwiek klubu - tam by lepiej wydano taką kasę.

A wierzysz w to że gdyby te pieniądze nie poszły na iluminacje to poszłyby do chóru, świetlicy czy jakiegokolwiek klubu? Bo ja nie wierze. Jestem pewien że po prostu zostałyby przejedzone w ten czy inny sposób.

no jeżeli tak na to patrzymy to może w ogóle darujmy sobie jakiekolwiek komentarze, oceny, artykuły w mediach, protesty - jest jak jest, robią co chcą i tak ma być. Ja wolę wierzyć, że prędzej czy później odpowiednio nagłośnione różne argumenty mogą przemówić do rozsądku (albo do sumienia). moje pytanie jest proste - po cholerę wieszać ozdoby na dwa tygodnie przed Świętami? np. choinka stoi w Warszawie stoi już chyba ponad tydzień i to oświetlona.
Dobry gospodarz wie, że może z małych oszczędności nie od razu będzie efekt, ale jak wydaje choćby małe kwoty na głupoty to prędko się obudzi, że kasa się skończyła...