ok, wyjaśnię. Jak to zwykle czepiam się słówek, bo na przykład nikt kto sięga po papierosy nie robi to w celu uzależnienia się. Jest wręcz przeciwnie, nawet jeśli ktoś wie o niebezpieczeństwie robi to w przekonaniu że jemu się uda. Więc argument o korzystaniu z woli w wypadku każdego uzależnienia upada. Idźmy dalej, słaby charakter. Mit grubymi nićmi szyty, każdy może tak samo łatwo się uzależnić; dużo zależy od okoliczności. A przestać samemu to jak zapomnieć jak się jeździ na rowerze, uzależnienie zostaje do końca życia.
Rzeczywiście jest to problem wyłącznie danej osoby dopóki nie robi krzywdy innym. Nie zmienia to faktu że jest to problem. Jeśli ktoś mówi o słabym charakterze to nie wie o czym mówi. W jest sporo prawdy (można czytać od pierwszego rozdziału). A to jak najbardziej w temacie, uzależnienie od pornografii jest jak każde inne.

Myślę, że większy problem ma ten, co robi z tego problem. Wydaje mi się również, że nadmierna troska o życie seksualne innych dorosłych jest wtrącaniem się w ich życie prywatne. Dywagacje czy jest to nałóg czy nie ma tyle sensu co roztrząsanie problemu "wyższości świąt ...".

Nie wtrącam się w niczyje życie seksualne, :gienek, traktuj wątek jako całość a nie dyskusję ograniczoną do 3 postów wyżej. Sam napisałeś, że ludzie „odcięci” od pornografii zaczynają gwałcić kobiety w parku a księża molestować dzieci. Pociągnąłem dyskusje w tym kierunku, bo takie twierdzenie (przedstawiony związek) nie ma potwierdzenia ani w faktach ani nauce zajmującej się tematem.
Potem jakoś wyszła sprawa uzależnienia, :Sulimo (przy całym szacunku dla jego osoby) napisał bzdurę. Musiałem przeczytać ostatnio na ten temat kilka książek, wiem co piszę na ten temat i wszystko ma swoje potwierdzenie (nawet jeśli się do niczego nie odwołuję, wspomniana przeze mnie koncepcja Mellibrudy jest kwintesencją tematu). Nie ograniczam przy tym niczyjej prywatności, po prostu uzależnienie najczęściej szybko przestaje być sprawą jednej osoby a dotyka całe jego otoczenie. Staje się więc problemem społecznym, często problemem rodziny, warto więc o tym mówić.
Jeśli mówienie ogólnie o sprawach życia seksualnego jest następowaniem na prywatność, to cała seksuologia to robi. Tak samo jak psychologia miesza się do tego co dzieje się w czyjejś głowie… i równie dobrze geologia nie wiedzieć czemu narzuca się Matce Ziemi. Albo rozmawiamy o czymś konkretnym, albo o… szlachetnym końcu pleców Maryni

Może warto wrócić do tematu, zgodzę się że należy ograniczać dzieciom dostęp np. do Internetu (w rozsądnych i adekwatnych granicach), mam jednak wrażenie że :PMK chciałby trzymać dzieci pod kloszem. Delikatny temat, ale dziecko prędzej czy później natknie się na pornografię. Jak dla mnie najlepszym wyjściem jest pokazanie, że to skrzywiony obraz (najczęściej) kobiety i coś złego (:Sulimo, do pewnego wieku)

:gienek, nie ma związku między zaspokojeniem/ niezaspokojeniem potrzeb seksualnych a pedofilią. Niezaspokojony pedofil będzie czaił się na dzieci albo oglądał dziecięce porno (prawnie zabronione, przez przypadek również w wypadku nie podobizn ale twórczych wizerunków. Jest więc paragraf na barokowe cherubiny). Dyskusja w innym wątku nie jest tu argumentem, jeśli tylko zechcesz zrozumieć co do Ciebie piszę.
„Takie straszenie dziecka może przynieść efekt przeciwny do zamierzonego…”, komentujesz cytat wyrwany z kontekstu i wyszło śmiesznie. Na prawdę chcesz kogoś przekonywać, że dzieci należy zachęcać do pornografii – niech zobaczą, że seks to nic strasznego?

W dzisiejszych czasach dzieciaki szybciej przechodza inicjacje seksualna. 20 czy 30 lat temu bylo nie do pomyslenia zeby 13 czy 14 latki robily sobie polnagie zdjecia i eksponowaly je. 15 letnie matki byly marginesem. Dzis jest inaczej. Gorzej. Ale czy to wina latwego dostepu do filmow pornograficznych? Nie sadze. Bardziej chodzi o to ze imprezowanie, puszczanie sie i zabawy w sloneczko sa po prostu trendy w srodowisku gimnazjalistow a ktos kto nie chce brac w tym udzialu jest traktowany jak cienias. Tu jest sedno problemu, a nie w tym ze w gazetach z programem TV sa malenkie zdjecia polnagich pan zachecajacych do wysylania smsow po 4zl + VAT.

Pozwolę sobie wyłożyć moją teorię, chętnie poczytam głosy polemiczne:

Było, jest i będzie. Zawsze były (byli) takie, które się puszczały, jak tylko poczuły wolę Bożą, takie, które robuły to dopiero po ślubie albo i wcale oraz największa grupa pomiędzy, która nie do końca wie, czego sama chce i robi coś w zależności od bieżącego trendu.

Takie rzeczy wynosi się z domu. Jak to mówią, dobrego to i Kościół nie zepsuje.

Dostępność pornografii jest bodźcem ekstremalnym. Zetknięcie z nim nie przestawi nikomu nagle klapki w głowie. Znacznie gorsze - dla grupy niezdecydowanej - jest powszechne medialne sączenie do głowy, że pewne postawy życiowe (czytaj: seksualne) są normą, a inne wręcz przeciwnie.

Zaczęło się to na początku lat 90' przedrukami listów z niemieckich wersji "Dziewczyny" czy "Braco", a publikowanymi jako krajowe, typu: "mam 13 lat i jestem jeszcze dziewicą" albo "Jestem w 8. klasie, czy mogę zrobić mojemu chłopakowi loda". I czynienie z tego normy jest znaczenie gorsze od pornografii.

Masz 13 lat i chcesz dawać ciała? OK. Ale nie wmawiaj wszystkim dookoła, że muszą robić to samo.

Tyle w tym temacie

mógłbyś zdobyć się chociaż raz na jakąś własną refleksję zamiast powoływać się na inny wątek, Nowy Jork, czy terlikowskich. Nawet w Polsce, niemal totalitarnej pod wpływem Kościoła, w miarę serio do spraw religii podchodzi 30 procent ludzi, a większość z nich ma głęboko gdzieś co mówi ksiądz. Może nie zauważyłeś, ale niczego nie wartościowałem moralnie, co najwyżej mówiąc o wątpliwym pożytku z pornografii.
Jesteś lewakiem i żaden argument nie po Twojej myśli do Ciebie nie dotrze, wolisz zmienić temat. Mamy więc kolejny raz impas, jeśli moje argumenty Cię bawią (i na tym kończy się Twój komentarz), to ja chyba zaczekam aż znów napiszesz coś oderwanego od rzeczywistości.