Włączę się do dyskusji, i od razu stanę po stronie Gienka. Zabieranie ludziom samochodów w ramach kary rodzi tylko problemy. Przede wszystkim ludzie przestają być równi wobec prawa, jednemu zabiorą coś o wartości 1000zł a innemu 1000k zł. Poza tym, chociaż posiadacz jakiejś rzeczy (kierowca) jest traktowany jako właściciel, nie musi nim być. Jeśli samochód będzie pożyczony, kara spotka osobę trzecią. Dość szeroko praktykowane jest orzekanie przez sąd przepadku rzeczy służących popełnieniu przestępstwa (może to być samochód) – jednak nie jest to jednak kara.
Istnieje coś takiego jak szeroko pojęte prawa człowieka, między innymi dotyczą one uczciwego procesu zamiast samosądów. Ma to swoje minusy (np. nie można zmuszać więźniów do pracy, więc zatrudnić ich można do przysłowiowego kopania rowów tylko za ich zgodą), plusem jest, że sprawcy wypadku nie można zabrać samochodu a jego samego powiesić na najbliższym drzewie… żeby po fakcie zorientować się, że wypadek nie był wcale z jego winy. Jak czytam ostatnie posty mam wrażenie, że niektórym się to podoba.
A na marginesie, osoba jadąca 100km/h np. po Piastowie w oczywisty sposób ryzykuje i, w razie wypadku, powinien być on jak według mnie traktowany jak nieumyślne spowodowanie śmierci. Wystarczy inna kwalifikacja prawna, nie trzeba wymyślać wyszukanych sposobów karania.