Wydaje mi się że widzisz problem trochę w złym miejscu. O seksie, a już na pewno o antykoncepcji powinni rozmawiać rodzice, a wystarczą dwie pogawędki po 10 minut.
Jak by się młodzieży wytłumaczyło skąd się biorą dzieci i jak temu w łatwy sposób zapobiec… to znów półśrodki. Może jestem staroświecki (bo na pewno świecki, dementując plotki) ale jeśli przekonać tę młodzież, że uczucie w stałym związku jest przyjemniejsze od seksu z byle kim i najlepiej jeszcze byle gdzie, to (przynajmniej tak mi się wydaje, nie sprawdzałem) większość z tal postawionego przez Ciebie problemu znika.
Istotę wychowania do życia w rodzinie pokazuje nazwa, nie jest to bynajmniej eufemizm na wychowanie seksualne. Ja widzę potencjał w tego przedmiotu w tym, że ludzie z powrotem nauczą się wchodzić w bliskie relacje z innymi i tworzyć prawdziwe związki. W wieku jaki się ma w gimnazjum albo i na początku liceum niewiele trzeba zmienić kierunek późniejszego, szybkiego w tym czasie kształtowania siebie. Wtedy należy powiedzieć że lepsza jest empatia zamiast egoizmu (ogólnie, zarówno w życiu codziennym jak i w łóżku), że szczera rozmowa daje pozytywne efekty a egotyzm nie. W sumie takie zajęcia powinny pokazywać cel jakim jest dojrzała osobowość, sprawy seksualne (do których wszyscy chcieliby sprowadzić ten szkolny przedmiot) są tu wtórne chociaż służą za bardzo dobry przykład.
Ale ja niestety nie pasuję do tej rzeczywistości

Ale to nie chodzi o Ciebie bo jak sam słusznie zresztą zauważyłeś jesteś "staroświecki". Tu raczej chodzi o młodych ludzi, którzy nie do końca umieją/chcą/potrafią nad tym panować. A skoro tak to może lepiej im wytłumaczyć jak temu zapobiegać. To dla nich ma być ta edukacja nie dla ludzi, którzy są zindoktrynowani przez przekonania takie czy inne.
Zgadzam się również , że powinni się w ten proces włączyć rodzice, tylko nie zawsze jest to możliwe, bo jak dziecko będzie miało konserwatywnych rodziców np. takich jak Ty, to wtedy będzie się bało o tym porozmawiać.

Widzę że temat zaczął żyć własnym życiem
Czekamy teraz tylko na włączenie się największych krzykaczy politycznych. Temat to idealna podkładka pod P. Palikota. Faktem jest jednak że dla mnie jako dla klienta nie ma znaczenia "moralność" Pana czy Pani za ladą. Chcę kupić produkt, i tyle. To tak samo jak wegetarianin nie zatrudni się w sklepie mięsnym, a jak się zatrudni to musi pracować bo podpisując umowę zobowiązał się do wykonywania pewnych obowiązków.