przez przynadziei » N, 2 paź 2011, 17:41
Kolejne obrazki:
Znowu stoisz w korku, kierowco, i zastanawiasz się, dlaczego w Polsce 20 lat po obaleniu komuny ciągle brakuje dobrych dróg, a w Niemczech po upadku muru berlińskiego w ciągu dekady uporali się z ich budową?
Rząd Donalda Tuska zrobił dużo, aby wyeliminować bariery prawne blokujące inwestycje drogowe. W 2008 r. znowelizowano prawo środowiskowe (uchwalone trzy lata wcześniej przez Sejm zdominowany przez SLD), tak aby było zgodne z prawem europejskim i by nie groził nam zwrot unijnych dotacji na drogi. Poprawiono też specustawę drogową, aby skrócić wydawanie zezwoleń na budowę dróg z 300 do 100 dni i przyspieszyć wykup gruntów. Znowelizowano również ustawę o zamówieniach publicznych, bo wcześniejsze przepisy umożliwiały przewlekanie przetargów.
Jednak nadal media donoszą, że gdzieś nie można zacząć budowy drogi, bo ślimaczą się wykupy nieruchomości - tym razem z powodu odwlekania decyzji przez urzędników.
A gdy rząd usunie problemy w przepisach przetargowych, zaraz pojawiają się nowe tarapaty.
W czerwcu GDDKiA wypowiedziała kontrakty chińskiemu konsorcjum, które do połowy przyszłego roku miało zbudować dwa odcinki autostrady A2 z Łodzi do Warszawy. Chińczycy wygrali przetargi, bo zaoferowali wykonanie zlecenia o połowę taniej niż podano w kosztorysie drogowej dyrekcji. Spekulowano, że dzięki takiej promocji chcą wejść na lukratywny rynek zamówień publicznych w innych państwach UE, gdzie będą mogli się wykazać budową autostrady w należącej do Unii Polsce. Minister infrastruktury Cezary Grabarczyk chwalił się wielkimi oszczędnościami po podpisaniu umów z Chińczykami. W tym roku jego optymizm rozwiał się, gdy najpierw przestali płacić polskim podwykonawcom, a potem zażądali słonej dopłaty za dokończenie inwestycji. Trzeba było wybierać nowe firmy, które mają dokończyć A2 do października przyszłego roku.
Podobnie zdarzyło się z budową części autostrady A4 w Małopolsce. Dzięki wyjątkowo niskiej cenie przetarg wygrało konsorcjum sopockiej firmy NDI, ale w lutym konsorcjum to zaczęło zarzucać GDDKiA przewlekanie wypłat, a drogowa dyrekcja zrewanżowała się zarzutami, że budowa nie nadąża za harmonogramem i wypowiedziała kontrakt. Dwa tygodnie temu w kolejnym przetargu GDDKiA wybrała nowego wykonawcę, który ma dokończyć ten odcinek A2 do połowy 2013 r. - niemal 1,5 roku później, niż planowano.
Te dwa przykłady pokazują, jak się można sparzyć, jeśli wyłącznym kryterium rozstrzygnięcia przetargu jest niska cena.
Obecny rząd PO-PSL po poprzednim rządzie PiS odziedziczył program budowy autostrad, dróg ekspresowych i obwodnic na piłkarskie mistrzostwa Euro w czerwcu 2012 r. Zgodnie z tym ambitnym programem do końca przyszłego roku miało w Polsce powstać 1070 km nowych autostrad, a wraz ze zbudowanymi wcześniej autostradami -ponad 1600 km. Do końca 2012 r. planowano 2000 km nowych dróg ekspresowych i ich sieć miała się wydłużyć do 2400 km.
Przez trzy lata rząd Tuska nie zmieniał programu drogowego PiS. Na początku 2010 r. odpowiedzialny za drogi wiceminister infrastruktury Radosław Stępień sygnalizował tylko korekty programu i zapowiadał, że do końca 2015 r. powstanie w Polsce sieć 1800 km autostrad oraz 2000 km dróg ekspresowych. W tym roku rząd przyjął nowy program do 2015 r., który przewiduje stworzenie w tym czasie sieci po prawie 1500 km autostrad i dróg ekspresowych. Co gorsza, nagle anulowano kilkadziesiąt przetargów na nowe drogi, które nieraz trwały już od roku i wkrótce miały się zakończyć kontraktami.
Teraz już wiemy, że większości dróg zapowiadanych na Euro 2012 nie będzie, a budowa np. wielu autostrad zakończy się co najmniej pół roku po zakończeniu mistrzostw. Zgrabnie z takich poślizgów proponował wyjść prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, którego zdaniem można je wykorzystać marketingowo. - Goście w czasie mistrzostw Europy w piłce nożnej zobaczą Gdańsk jako miasto dynamiczne - w budowie, czyli takie, które jest w rozwoju - mówił w zeszłym miesiącu Adamowicz.
Od dwóch lat budowa dróg nie jest finansowana z budżetu. Pieniądze na inwestycje drogowe zbiera Krajowy Fundusz Drogowy (KFD), na którego konta wpływają pieniądze z opłaty paliwowej doliczanej do ceny każdego litra paliwa. Jednak większość pieniędzy na budowę dróg KFD pożycza - w bankach albo sprzedając specjalne obligacje drogowe - ostatnio z terminem wykupu nawet w 2045 r. I teraz KFD potrzebuje coraz więcej pieniędzy na obsługę tego długu.