w Brukseli uderzyło mnie to że widać na uliach tak wielką różnorodność - pary mieszane (pochodzenia azjatyckiego, europejskiego czy afrykańskiego) nikogo nie dziwią...
czy u nas ta złość, zdziwienie czy agresja na "inność" dotyczy ogółu społeczeństwa czy to jakis margines który po prostu jest mocno widoczny? skoro akceptujemy sąsiadów bliskich gdy ich poznamy i słyniemy z gościnności to czemu gdy jest to ktoś nam nieznany reagujemy niechętnie... na ile to stereotypy? i jakie ? kulturowe? religijne? historyczne?
czy w każdym regionie Polski jest tak samo?

Ja bym to ujął po prostu : państwa Beneluksu ,Wyspy i Francja czy Hiszpania ,mają od stuleci kontakt z innymi narodowościami ; kolonie zamorskie itp. , dlatego już poznali "obcą cywilizacje" i oswoili się z widokiem "czarnych" "żółtych" czy "czerwonych" na swoich ulicach .Spokojnie ja zauważam że jest DUŻY postęp .W latach siedemdziesiątych za każdym czarnym na ulicy ludzie się oglądali i pokazywali dzieciom jak wygląda murzyn ,bo dzieci znali tylko murzyna z czytanki o Murzynku Bambo (sam pamiętam ) Ja bym nie robił z tego problemu ,a przybysze z Azji czy z Afryki -uważam że doskonale zdają sobie sprawę z tego gdzie przybywają i z jakim spotkają sie przyjęciem .Polska , czy ogólniej eu. środkowa jest (ma być )najczęściej etapem .My też przywykniemy do "inności" na pewno nie od razu nie natychmiast .Ale to nie stanie się na mocy uchwał czy dekretów władzy.NIE DAJMY SOBIE WMÓWIĆ JAKIEJKOLWIEK FOBIJ . Spokojnie, Polacy są BARDZO tolerancyjni ,szybko uczą i przystosowują .Tak uważam ja Ryba.Pozdrawiam Gienka

to nie o to chodzi by dać sobie wmówić fobie - wszyscy zdajemy sobie sprawę że obok tych negatywnych przykładów są też i pozytywy. Ale to też ciekawe co piszesz - bo kraje kolonialne oprócz tego że "oswajały się" z innymi kulturami jak historia pokazuje też często wykorzystywały je, uwązały że są lepsze... Polacy często w historii mieli opinie właśnie tych którzy lepiej rozumieją inne kultury bo i sami byli w niewesołej sytuacji... jako jeden z niewielu krajów w Europie słynęliśmy z tolerancji religijnej i swobód...
co sie zmieniło i kiedy? Jak jest w różnych regionach Polski? tak sie głośno zastanawiam

dla mnie atak na Michnika za narodowość jest mało smaczny...
choć rozumiem go nie tylko jako nacjonalizm ale raczej dopominanie się o prawdę historyczną czyli przeproszenie za zbrodnie komunistyczne.
podobnie mało smaczny był atak na "wnuka dziadka z Wermahtu"

to przykład rzeczywiście wykorzystywania różnic do własnych celów
dla mnie nie ma różnicy czy np burmistrzem będzie Niemiec, Polak czy Kenijczyk jeżeli są tu od lat i chcą tu żyć, są dobrzy na tym stanowisku...
ale czy np krytyka działań koncernów które wykupują nasze zakłady by je likwidować i wchodzić na rynek ze swoimi produktami to "zaścianek i nacjonalizm" czy po prostu zdrowy rozsądek?

kiedy możesz skarżyć się na nierówne traktowanie?
czy przyjmując sie do pracy w danym kraju i szanując jego kulturę i zwyczaje przyjmujesz np święta jako dni wolne czy rządasz abys w zamian mógł sobie sam wskazać własne? to niełatwe kawałki

Jeśli będziesz produkował pastę do butów i koncern odkupi od ciebie firmę, to sprzedasz mu ją za taka cenę, że zrobisz dobry interes. I nikt Ci nie zabroni otworzyć nowej fabryki pasty do butów. Będziesz miał i na fabrykę i na promocję nowej marki i na wejście do starych kanałów sprzedaży. Te narodowe firmy, chronione przez państwo, to kolosy na glinianych nogach, obsadzone przez polityków i ich kolegów-sępy. Wystarczy spojrzeć na spółki skarbu państwa, ile tam niegospodarności.

A święta? Prawie zawsze można się jakoś dogadać z pracodawcą, oby tylko państwo i nie ustalało na sztywno, że taki i taki dzień ma być wolny. Niech każdy ma pulę dodatkowych dni wolnych i robi z nimi, co uważa, ale bez narażania firmy lub interesów społecznych (dziś też wiele osób musi pracować w katolickie święta). W wielu pracach jest co robić cały czas, więc i w lany poniedziałek znajdzie się praca. Należy znieść zakaz pracy w święta dla sprzedawców, którzy nie mają wtedy świąt i chcą pracować, a i klienci nie muszą mieć świąt, więc bez sensu byłoby zabraniać jednym sprzedawać, drugim kupować. Pracownicy szkół powinni dostosować do świąt większości, ale oni i tak nie mają ruchomych urlopów. Ogólnie im mniej państwo się w to miesza, tym lepiej.