Ciekawe pytanie i sprawa która i mnie prawdę mówiąc interesuje. Jakim prawem szkoła może zadając pracę domową dziecku do wykonania (informatyka) zmuszać mnie do tego bym zakupił produkt tej samej firmy (Microsoft). Od lat używam open office bo nie mam zamiaru płacić bajońskich sum nie wiadomo za co, a piratów nie będę używał. Dziecko (w sp 2) natomiast uczy sie na pakiecie office. Dotąd sobie jakoś radzimy bo szukam po prostu różnych wtyczek które pozwalają nam na te same możliwości ale wkurza mnie takie stawianie sprawy - nawet nie mam pretensji do urzedu ale do konkretnych szkół i nauczycieli. Spotkaliście się z czymś takim?

Chciałbym zapytać o możliwość wprowadzenia darmowego oprogramowania w szkołach podstawowych i gimnazjach (nie poruszam kwestii szkół ponadpodstawowych, bo za te odpowiada powiat). Z tego co mi wiadomo,jedynym programem tego typu wykorzystywanym w naszej gminie jest Open Office (tylko w niektórych placówkach). Dzięki takiej zmianie oprócz zaoszczędzenia pieniędzy na licencjach systemu Windows, dzieci opuściłyby mury szkoły posiadając wiedzę o istnieniu innych systemów operacyjnych. Chciałbym zwrócić uwagę, że obsługa wielu wolnych od opłat licencyjnych systemów (np. Edubuntu) jest banalnie prosta - nie są potrzebne specjalistyczne szkolenia nauczycieli, a system zaraz po instalacji zawiera dużą ilość oprogramowania edukacyjnego (np. darmowy KTurtle można wykorzystać do nauki języka Logo, zamiast używanej obecnie płatnej Logomocji). Zachęcam do lektury artykułu: http://www.dobreprogramy.pl/WiOO-w-Jawo ... 19005.html

Data udzielenia odpowiedzi:25-02-2011
Szanowny Panie,
szkoły w Piastowie posiadają pracownie komputerowe dla uczniów pochodzące ze środków unijnych i do czasu upływu 5-letniego okresu gwarancji nie mogą dokonywać w nich żadnych zmian i instalować żadnych innych programów. Dyrektorzy zostali zapoznani z Pana propozycją i będą rozważać możliwość instalowania darmowego oprogramowania w przypadku wymiany sprzętu czy modernizacji pracowni.
Danuta Oleś - dyrektor Zespołu Obsługi Placówek Oświatowych

taka jest niestety rzeczywistość, Microsoft sprzedając po niskich cenach swój soft ministerstwu edukacji zagwarantował sobie wyłączność, a w umowach o pracownie jest taki zapis jaki wskazała p. Oleś
ja także używam open office, jednak nie napotkałem jeszcze takiego problemu, aby coś zapisane w open office w formacie microsoftu działało źle
po za tym Twoje dziecko nabywa niezwykłej umiejętności poszukiwania rozwiązania problemu w sieci, więc nie narzekaj

Zgadza się - pakiet Office nie jest już taki drogi jak kiedyś, jednak nadal pozostaje pytanie czy nauczyciel ma prawo wymuszać na uczniach jakich programów mają używać na domowym komputerze ?

Ale o czym Ty piszesz ? Napisałem że w porównaniu z poprzednimi latami jest dużo dużo taniej. Nikt Ci tu nie każe kupować Offica Poza tym temat nie jest o tym.

Pozdrawiam

"oprogramowanie w szkołach a zadania domowe" taki jest temat? pisałem o oprogramowaniu,Pozdrawiam

dla mnie te 300 zł to jednak zbędny wydatek i wkurza mnie jeżeli ktoś mnie do tego zmusza - w pracy nie ma problemu bo są to pakiety kompatybilne i jeden czyta drugi ale jeżelid ziecko ma zadanie:
wykonaj rysunek wg kolejnych komend (a w open office są inne i nie ma wszystkich) to zaczynają sie schody. Ale widzę że chyba nikt inny z tym problemem sie nei zetknął...

To że szkoła uczy różnorakiego oprogramowania - OK
To, że szkoła uczy tylko jedynie słusznego - już nie.
To, że w szkole zadają prace domowe wymagające posiadania odpłatnego oprogramowania - to już moim zdaniem skandal; chyba, że szkoła dostarcza to oprogramowanie dla ucznia, ale to się chyba nie zdarza.

Myślę, że świadomość informatyczna w szkołach jest na bardzo niskim poziomie. Nauczyciele informatyki to głównie matematycy, fizycy a znam, przypadek że biolog. Ciekawe jaki odsetek wśród nauczycieli informatyki stanowią informatycy (tacy którzy maja wykształcenie informatyczne)?

Ja miałem podobnie, mój nauczyciel w czasach liceum był zaraz nauczycielem fizyki oraz matematyki.
Jego wiedza na temat komputera była mniejsza niż większości uczniów w naszej klasie. Gdzie połowa uczniów sama z siebie uczyła się kwestii programowania np. w C++, albo tworzyła już swoje pierwsze strony w HTML'u.
Zaliczeniem roku było wynalezienie w google przedmiotów które on wypisał na tablicy i wysłanie mu na maila.

U nas jednak nie mieliśmy problemu z zainstalowaniem oprogramowania open source, mimo posiadania licencji na windows'a. Więc dziwne takie to dla mnie troszkę.

Sulimo pracownie komputerowe, które są obecnie w Piastowskich szkołach zostały stworzone na podstawie ministerialnego programu, który dofinansowała UE.
To jest całkiem inaczej rozwiązane prawnie, niż pracownia którą stworzyła gmina za własne pieniądze tam nie ma takich obostrzeń.
Z tego co pamiętam to umowa opiewa na pięcioletni okres, a później sprzęt przechodzi na własność szkoły i obostrzenie przestaje obowiązywać.

Sorki, wtrącę się do wątku.
Moja żona uczy matematyki i informatyki w Pruszkowie. Oba przedmioty nie kolidują ze sobą, ma na nie "odpowiednie papiery" itp.
Nowy program nauczania w szkole przewiduje naukę w oparciu o OpenOffice. Byłem mocno zdziwiony, gdy we wrześniu musiałem szukać dla żony nowych podręczników (i wydać ponad 100 na podręczniki 3-6, bez ćwiczeń), by żona mogła poznać w praktyce nowy program. Stary program nauczania oparty był na Microsoft Office. Obecnie w okresie przejściowym dopuszcza się by nauczyciel wybrał z którego programu nauczania korzysta (najczęściej takiego, jaki ma w pracowni).
Nie jest prawdą, by OpenOffice był gorszy od Microsoft Office, wręcz odwrotnie (MO2003 ma ograniczenie do 256 kolumn w Excelu, MO2007 i nowsze nie wiem, zaś OO jeszcze nie wiem, bo w chodzącym arkuszu doszedłem dopiero do 400-kilku kolumn, ale to jest napewno więcej niż 256). OO można skonfigurować tak, by czytał pliki standardu MO i zapisywał w MO (najlepiej w standardzie 97-2003, bo wówczas prawie każdy to otworzy).
Jak wchodziły pracownie w oparciu o MO, szkoły posiadały darmowe licencje dla biedniejszych uczniów, by Ci mogli sobie w domu zainstalować MO. Zapewne te licencje zostały już dawno skonsumowane i nie będzie ich więcej (dzieciaki brały, nawet jak w domu był oficjalny MO i szlag je trafił).
Kolejną sprawą jest pracownia. Najczęściej za sprzęt i oprogramowanie zainstalowane na nim NIKT nie odpowiada. Nauczyciel nie ma przygotowania do zarządzania siecią, programami Microsofta, a tym bardziej sprzętem. W szkole w której uczy moja żona zajmuje się tym mąż jednej z nauczycielek (brak etatu informatyka), bo ma jakąś firmę komputerową. Ale powiem uczciwie, że jest to na zasadzie na odczep się, więc i wygląda to podobnie w eksploatacji. W takiej pracowni nie wolno nic zmieniać, bo w sytuacji gdy coś PADNIE, trzeba uzyskać zgodę na naprawę, a usługi informatyczne nie są tanie i częściej kończy się to wyłączeniem stanowiska, niż jego naprawą. To nawet nie zapis tych 5 lat, to ostrożność opiekunów pracowni, by działały, by było na czym uczyć.
Aby pracownia działała naprewdę fajnie, trzeba by mieć informatyka przynajmniej 1 w tygodniu. To są koszty nie przewidziane w budżecie szkoły, więc co "ściepa" rodziców na informatyka? nikt się nie zgodzi, pomijając koszt, to jak to załatwić zgodnie z prawem, by dyrekcja nie dostała po krzyżu?