Marcin w piastowskich szkolach na pewno wystepuja jakies przypadki przemocy, na pewno sa dzieci ktore przez to zmieniaja klasy itp. Ale dopoki nie mamy dokladnych danych ile jest takich przypadkow w ciagu roku, nie mozemy ocenic czy mamy do czynienia jeszcze z incydentalnymi zdarzeniami czy juz z problemem. Takich statystyk nigdy nie poznamy bo ich nie ma. Ja wiem tylko ze swojego doswiadczenia ze jest jak mowi Maro.

W sumie to można zrobić ankietę w naszych szkołach, np. jeden lub paru nauczycieli w ramach awansu zawodowego lub ktoś z UM, tak, żeby nie płacić dodatkowo. W ogóle jestem zwolennikiem ankiet i pytania mieszkańców o różne sprawy. Taka forma demokratyzacji, o której wspominał pan burmistrz.

Marcin jest coś takiego jak konsultacje społeczne i są dobrze uregulowane, z tego powinna korzystać władza do lepszego kontaktu z mieszkańcami

A konsultacje to nie dla bardziej aktywnych, takich, co sami przyjdą? Niewiele wiem na ten temat tych regulacji, ale moim zdaniem Kowalskiego i jego rodzinę też warto pytać. Np. taka przemoc może dotykać dzieciaki, które za wiele o tym nie mówią i nawet rodzice nie zdają sobie sprawy z problemu. Dopiero z ankiet mogłoby wyjść, że dziecko się bardzo źle czuje w szkole.

Zgadzam się, że ankieta w tak trudnym problemie jak przemoc jest jednym z najlepszych rozwiązań
jednak gdy chodzi o inne tematy dotyczące miasta to powinno się używać mechanizmów wzmacniających społeczeństwo obywatelskie, a konsultacje społeczne należą moim zdaniem do takich wzmocnień

Panowie,

Wydaje mi się że wszyscy zapomnieliście jak jest w szkołach.

Ja mam 25 lat, mój brat ma 20 lat, a drugi ma 10 lat.

Konkluzją moich rozmów z nimi jest tak, że u jednego i drugiego w szkole.
Gimnazjum, Liceum i Podstawówka. W każdej ze szkół w mniejszym lub większym stopniu jest przemoc/agresja. Czy jest to fizyczna czy psychiczna. Ona zawsze istniała w różnych formach.

Wyłudzenie pieniędzy/kradzieże/kłótnie/bijatyki w zależności od terenu i społeczeństwa który zamieszkuje dany teren (zamożność, ogólna stopa wykształcenia rodziców) zawsze się zdarzają. Zauważa się też wzrost agresji u młodych ludzi regularnie. Rozmawiałem nawet z moimi nauczycielami. Twierdzą że młodzież którą teraz uczą jest o wiele bardziej agresywna niż w czasach gdy ja chodziłem do gimnazjum czy do liceum.

Pozdrawiam
Sulimo

Do problemu przemocy dodajmy jeszcze kolejne "kwiatki" dotyczące dzieci i młodzieży szkolnej, np.:
nagminne wagary
papierosy
alkohol
narkotyki i dopalacze
wczesną inicjację seksualną
bulimię i anoreksję
brak motywacji do nauki
nałóg "komputerowy"
bezprawne filmiki autorstwa dzieci
itd.
A wszystko to podsumujmy stwierdzeniem Marcina, że szkoły zamiatają problem pod dywan, a wychowawcy nic w tym kierunku nie robią... BARDZO NIEODPOWIEDZIALNE STWIERDZENIE ! Jego autor nie ma zielonego pojęcia na temat pracy wychowawczej w szkołach, lub ma wyjątkowo złą wolę... A porównywanie szkół prywatnych z państwowymi jest w ogóle bez sensu. To właśnie tam używa się argumentu - jak się nie zmienisz, możesz iść do szkoły rejonowej. Oczywiście nie generalizuję, bo są też inne prywatne, ale pracują też w innych uwarunkowaniach.

A ja uważam że od rozwiązywania problemu dzieci nie są nauczyciele... wielu rodziców zapomniało że nauczyciel jest od nauczania, a nie od WYCHOWYWANIA

Szkoła jest od tego żeby wspierać rodziców, a nie załatwiać za nich sprawę. To że są papierosy, alkohol, narkotyki, to że dzieciaki mają super komórki to zasługa rodziców - dzieci nie zarabiają.

Krzyś, ależ wcale nie mówię, że wychowawcy nic z tym nie robią, im akurat zależy najbardziej. W dobrych szkołach prywatnych mają warunki i wsparcie, żeby pracować indywidualnie z uczniami i rodzicami, a w szkołach publicznych? Liczne klasy, brak selekcji, zapuszczone od małego dzieciaki, do tego nauczycieli się obciąża różnymi dodatkowymi rzeczami (konkursy, festyny, wyjazdy, szkolenia, narady, ewaluacje, gazetki, kółka...). Z jakiej racji mają pracować grubo ponad 8 godzin, gdy inni w biurze za często mniej odpowiedzialną pracę w wąskiej specjalizacji od.. do.. dostaną tyle samo? Indywidualna praca z dziećmi to mrzonka i do nauczycieli nie mam żalu. Oni uczciwie pracują na swoje. Wątpiącym radzę poprowadzić kilka godzin szkoleń pod rząd. Szczególnie jak boli trochę głowa, a macie mówić z sensem.

Poziom wyżej (dyrekcja) i dwa poziomy wyżej (samorząd) już jest jednak problem. Po pierwsze trzeba się przyznać, że u nas nie jest wcale tak dobrze, a przecież zależy nam na jak najlepszym obrazie szkoły, bo z tego nas też rozliczą. Dyrekcja też komuś przecież podlega. Czy nauczyciel, który przyjdzie z problemem, może liczyć w takiej sytuacji na wsparcie? Po drugie odkrycie problemu przemocy to dodatkowe środki na oświatę (bo to i dodatkowa ciężka praca), która to oświata i tak stanowi sporą część budżetu gminy czy powiatu. A który burmistrz czy starosta lubi kierownika jednostki, który przychodzi po dodatkową kasę i mówi o problemach? Jeśli już źle się dzieje, to problem zaczyna się na górze. Czy burmistrz jest zainteresowany, żeby zbadać zjawisko przemocy w szkołach i sfinansować odpowiednie działania, kiedy Ożarowska i Paderewskiego są dziurawe, a w przedszkolach brakuje miejsc? Czy wyborcy pojmą, czemu wzrosły wydatki na wynagrodzenia w oświacie?

Gdy małe potworki dokuczają dziecku, to najczęściej przenosi się ofiarę do innej klasy/szkoły, bo tak jest najwygodniej. Po pierwsze nie ma problemu przemocy, po drugie nie trzeba pracować z małymi potworkami i ich rodzicami, co jest niezwykle trudne (zwłaszcza, że rodzice potworków też bywają nie za ciekawi, wśród potworków są dobrzy uczniowie, a tata jednego potworka to nawet jest zasłużony dla miasta i szkoły), po trzecie nie trzeba męczyć gminy o dodatkowe środki na walkę z czymś, co lepiej, żeby nie istniało (przecież to szkoła z renomą, a wy ją zapuszczacie i jeszcze wam płacić mamy).

gorzej gdy dzieje sie tak że kasa wydana, badania zrobione a potem ciiiiiisza...
w Piastowie badania były robione chyba dwa lata temu - można pytać pełnomocnika - ja raport dostałem do wglądu, podobno był omawiany na spotkaniu dot bezpieczęństwa ale rodzicom niestety nigdy nie został pokazany...

Szkoda, bo w zasadzie ten raport powinien wisieć na stronie. Został sfinansowany z pieniędzy publicznych i nie było powodu, żeby go nie ogłosić. A my mielibyśmy jakieś dane.

obok tematu ale szkoda że u nas takich kampanii się nie robi - mogłyby być skuteczniejsze niż trójki giertychowskie

a patrz ile pary w to poszło... docierają do mnie też takie kwiatki - ileś kasy poszło na zrobienie diagnozy nt przemocy a potem nic z tym nie zrobiono... może w nast 4 latce ktoś zrobi porównanie po to żeby powiedzieć ach jak jest źle...