przez sapiecha1 » Wt, 30 lis 2010, 9:34
Witam wszystkich.
Mam kilka spostrzeżeń, więc będzie dłuuuuuuugo.
Jak wyglądała Warszawka, jak się po niej jeździło każdy wie. Dotyczyło to zarówno ZTM (autobusy, tramwaje, SKM), jak i Kolei Mazowieckich. Ale to już sprawa Warszawy, nie nasza lokalna. Na nich mamy raczej zerowy wpływ.
Jak wyglądał i nadal wygląda Piastów też każdy widzi. Ja opowiem o swoich spostrzeżeniach z mojego punktu widzenia.
Do Piastowa dotarłem SKM-ką około 16.45 (skromne 75 minut jazdy ze Śródmieścia) i tu pierwsze zaskoczenie. Nie zjechałem po schodach do tunelu, a na Śródmieściu prawie że pojechałem. Myślę sobie sukces. Muszę odebrać ze żłobka na Al. Krakowskiej syna (1,5 roku), idę z córką z przedszkola (2,5 roku, no cóż, w Piastowie nie ma "państwowego żłobka i trzeba zaciskać zęby i bulić gigantyczną kasę za prywatny, a córkę do przedszkola udało mi się wcisnąć dopiero w Warszawie, bo w Piastowie tragedia, a Pruszków nie przyjmuje "obcych"). Tak idziemy sobie Al. Krakowską, wyprzedza nas pługo-solarka jeszcze przed Warszawską (była!!), pług 1/2 metra nad ziemią, talerz od soli się nie kręci. Nic, tylko zalicza kilometry. Syna szybciutko ubrałem i w tę śnieżycę walę z dwójką maluchów na przystanek L12. Jest jakaś 17.15. Najbliższy autobus zgodnie z rozjazdem 17.21. Fajnie, nawet jak się spóźni 5 minut (2 przystanek od pętli), to i tak będzie fajnie (a tak swoją drogą, to w autobusach PKS Grodzisk inny czas jest na kasownikach, a inny na tablicach świetlnych, ten drugi jest spóźniony o 3-4 minut i tak jeżdżą autobusy). Jest 17.28, jedzie zielony VW LT w kierunku pętli. 17.29, jedzie Autosan-Mercedes w kierunku pętli. No nieźle, pewnie załapię się na 17.36. Jakże się myliłem. VW dał za wygraną (dlaczego, za chwilę). 17.42 zjawia się Autosan. Dzieciaki mimo że mocno opatulone, to i tak po 1/2 godzinnym postoju wyją z zimna. Ten kierowca jest fajny, komunikatywny, można z nim zamienić parę zdań, zwłaszcza że było kiedy.
Postaliśmy, długo postaliśmy. Najpierw przed słynnym rondem, później na podjeździe. Można było pogadać, kawkę sobie zaparzyć gdyby człowiek to przewidział. Na wiadukt próbowała wjechać cysterna z paliwem. Kawałek do góry, później w dół i tak wiele razy. Ruch na rondzie zaczął się lewostronny, bo z wiaduktu nikt nie zjeżdżał. Nie powiem, na chodniku walczył jakiś traktor ze śniegiem, ktoś ruszył tyłek, by odgarnąć chodnik.Oj, wystaliśmy się troszkę zanim jakoś bokiem nie zjechał na przystanek i w kolejnym zjeździe w dół nie pojechał pod górkę. No i tu mały dreszczowiec. Jak stanie, też będzie się cofał, ale jakoś dotarł na szczyt. Tu druga odsłona zimowej tragedii - zjazd. Niby w dół, niby prawie pusto, ale pod górkę zasuwa jakiś dostawczy, na pełnym "buksie" odchylony od kierunki jazdy o 30 stopni. Uff, minął nas o milimetry. Dobra, zjazd pod wiadukt, tutaj ludzie myślą (oprócz tego dostawczego który zaparkował pod wiaduktem) i ustawiają się do wiaduktu tak, by zostawić innym przejazd na wprost. Poszło, udało się. Na łuku obok parku postój. Pługo -solarka (szok) zasuwa w korku pod prąd. no cóż, trzeba poczekać, by miała się gdzie schować, czyli ktoś musi pojechać kawałek w stronę stacji. Ale byście się nie dziwili, pług znów 1/2 metra nad ziemią. Wysiadłem przy Dygasińskiego. Kierowca wcześniej stwierdził, że szans na kolejny podjazd na wiadukt nie widzi i zjeżdża do bazy. No cóż, on odpowiada za bezpieczeństwo ludzi, a przy takim stanie dróg, nie dziwię się mu. Jazda była czystą loteria.
Wnioski z dnia wczorajszego:
- pług lub pługi były. Ugrzęzły w korkach, a nawet jak jechały, to tylko by zaliczyć kilometry.
- Policja. Niby posterunek powiatowy jest na Popiełuszki, ale żaden nie pofatygował się by zamknąć wiadukt dla pojazdów z gatunku TIR, a powinni.
- Urzędnicy gminni. Urząd pracuje w poniedziałek dłużej, a to był poniedziałek. Ciekaw jestem, czy którykolwiek urzędnik zrobił cokolwiek (w godzinach pracy), by nie dopuścić do paraliżu miasta. Czy którykolwiek wyszedł na ulicę, by zobaczyć za jaką pracę bierze pieniążki firma, właściciel pługo - solarki.
- many paraliż miasta. Wiadukt niby powiatowy. Co powinien zrobić gospodarz miasta? Wiem, jest zbyt stary by wziąć szuflę, ale ma w urzędzie pracowników administracyjnych odśnieżających wejście do urzędu. Trzeba było zapomnieć o swoich 2 schodkach, wziąć ich, przejść 300 metrów na wiadukt i pomóc go udrożnić. Ma pieniążki na wydatki interwencyjne? na pewno. Trzeba było puścić człowieka do Tesco po jakieś szufle, po ludzi co to walczą by odprowadzić wózeczek, dać im po 5 dych i puścić w krytyczne miejsca pod okiem urzędnika. Jak zaksięgować taki wydatek? to by nie był pewnie aż tak wielki problem. A jeśli dotyczyło by to punktów za które odpowiada powiat, to dać im re-fakturę, może coś zrozumieją.
Dzisiejszy poranek.
Chodnik na Dworcowej widział pług (czasem usypały mu się górki na tym co odśnieżał, ale był), jezdnia chyba nie widziała nic (pewnie dlatego że powiatowa). Autobus z sympatycznym kierowcą przejechał (nawet nie liczyłem na niego i poszedłem na piechotę, ale był).
Pozdrawiam wszystkich, a szczególnie obu kandydatów na Burmistrza. Do niedzieli dojście do lokali wyborczych pewnie ktoś oczyści. Życzyłbym sobie, by frekwencja była była znikoma (negatywne poparcie dla tego sposobu gospodarowania miastem jaki jest obecnie ogólnie przyjęty), ale to nierealne.