Witam, mieszkam w sąsiedztwie kurantów od niedawna i jeszcze nie wiem jak bardzo przeszkadzają latem przy uchylonym oknie, nie wspominając o zwykłym odpoczynku na trawie w weekend. Wiem za to, że nie mam problemów ze wstawaniem o 6:30. Szczególnie kiedy po nieprzespanej nocy, bo dziecko znowu mialo kolkę czy gorączkę zaśnie na 2 godziny i znowu jest budzone równo z pozytywką kościelną... Rozumiem, że w ciągu tygodnia każdy wstaje do pracy i może darmowa pobudka jest przydatna, chyba że pracuje w piekarni to niekoniecznie. Ja nie chcę nabawić się nerwicy spowodowanej przerywaniem snu, tym bardziej w weekend... I tak już nasze życie najeżone jest różnymi bodźcami - choćby te samoloty, co chwile jakieś dzwonki, telefony, samochody... życie w pośpiechu... o nerwice nie trudno.
Rozwiązaniem problemów nie jest - przeszkadza to się wyprowadź! Skoro jesteśmy w stanie myśleć i się porozumiewać, bo jesteśmy ludźmi nie zwierzętami, myślę, że też jesteśmy w stanie dojść do jakiś kompromisów?
Np wyłączenie dzwonów o 6:30 czy przyciszenie w weekend do 9:00?
Mówimy o tym, że nasza religia nie narzuca siłą swej wiary, że jest pelna miłości do bliźniego - właśnie mamy szansę się przkonać, czy możliwy jest chociaż jakiś wspólnie wypracowany kompromis. Z powyższych wpisow wynika, że nasza wiara budzi strach, bo nikt nie ośmieli się przejść i popytać sąsiadów czy im przeszkadzają dzwony. Skoro my się boimy o to pytać, to nikt się nie ośmieli przyznać, że mu przeszkadza! Anonimowo łatwiej pisać.
Jak najbardziej jestem za spotkaniem z proboszczem i zgłaszam się do tej próby podjęcia rozmów.
Pozdrawiam.