przez sapiecha1 » Śr, 26 wrz 2012, 7:07
Doszły do mych uszu niesprawdzone co prawda informacje o próbach sabotowania "michałków" przez "uwielbianą" przez wszystkich panią H. Ponoć napisała donos do sanepidu na gościa który miał sprzedawać na jarmarku pierożki.
Proszę, jeśli ktoś wie coś więcej by podzielił się z forumowiczami tą informacją. Szczególnie ważne jest czy taki fakt miał rzeczywiście miejsce, a jeśli tak, czy miał podstawy (czy pierożki mogłyby komukolwiek zaszkodzić z tego, czy innego względu, a może sprzedawca nie dał w łapę odpowiedniej osobie, a może jest zwolennikiem Księdza Jana, a może już nieraz sprzedawał i się nie podzielił zyskiem z tą, lub tamtą osobą).
Napiszcie wszystko co wiecie, by plotka nie była plotką a faktem i dzięki temu nie było błędnych domysłów.
Wdzięczny będę za szybkość i rzeczowość, by plotka nie szkodziła parafii, zaś fakty działały przeciwko osobom winnym (pani H. lub sprzedawca).
Tak na dobrą sprawę, to zarówno "michałki", jak i festyny przedszkolne w których uczestniczę, czy też szkolne których współorganizatorem jest szkoła w której pracuje moja żona, powinny ze względu być zamykane zaraz na początku przez sanepid z założenia. Bo kto to widział by rozdawać, czy sprzedawać ciasta domowego wypieku. Pewnie, są często wręcz rewelacyjne, ale trafiają na "publiczny" stół, a osoby je robiące prawie nigdy nie miały książeczki sanepidu, a do tego są to bliżej nieokreślone warunki przygotowania w domu, zaś półprodukty są pozbawione jakiejkolwiek kontroli. Jeśli podobny powód jest tego domniemanego donosu na sprzedawcę pierożków, to pani H. przegięła i próbuje zniszczyć coś co przygotowuje dla nas Ksiądz Hubert, coś na czym tak mu zależy, bo jedyną uczciwą odpowiedzią na ten donos może być tylko donos na Księdza Proboszcza, że namawia i dopuszcza do obrotu produkty o niepewnym higienicznie pochodzeniu (po takim domniemanym donosie pani H., sanepid sam z siebie powinien skontrolować pochodzenie produktów dostarczonych na "michałkowy" stół, nawet bez donosu). Jeśli donos miał faktycznie miejsce, to ta kobieta jest nieźle pokręcona, a "michałki" powinny być przeprowadzone pod nadzorem sanepidu. Żadna impreza szkolna, czy przedszkolna też nie powinna się odbyć bez takiej kontroli. Czy wyobrażacie sobie taką sytuację, gdzie mamy do czynienia z produktami sklepowymi, szczelnie zapakowanymi? Chyba kogoś pogięło.
A co powiecie na bazarek w Tesco, gdzie można wsadzić łapę do pudełka z ciastkami, powybierać co tylko chcecie z różnych paczek. Co z tego, że upraszają w formie tabliczki by brać przez torebkę, jak stare babcie i dzieci obżerają się na potęgę macając różne ciastka zanim je spróbują. To dopiero jest karygodne i wymaga interwencji sanepidu.