Pan Brzeziński twierdził, że się nie da uruchomić zajęć dla maluchów, bo nie ma miejsca w MOK, chociaż do popołudnia nic się tam nie dzieje. No i się da, wystarczyło tylko trochę dobrej woli, teraz wszystko zależy od liczby chętnych i od jakości instruktora. Panu "tego się nie da zrobić" Brzezińskiemu pokazano, że jak się chce, to coś jednak zrobić można.
Inna sprawa, że MOK nie zrobił tego zapewne z własnej woli, bo jeszcze przed wyborami nie widział takiej potrzeby. Ta firma potrzebuje poważnych zmian. Czemu jeszcze nie ma plakatów promujących inicjatywę na mieście? Ile osób nawet nie wie, że takie zajęcia ruszają? Mam nadzieję, że obecne władze dopilnują, żeby MOK zaczął wychodzić z ofertą do mieszkańców, bo cały czas działa źle. Ta instytucja potrzebuje trzęsienia ziemi, po 20 latach rządów pana "to się nie da" oraz zastępcy "nie stać nas na odprawy".
W dodatku czemu na stronie nie ma ceny ani godziny zajęć? To chyba ważniejsze niż bzdety w stylu "rodzice poprzez wspólną zabawę mają okazję do umocnienia szczególnej więzi ze swoją pociechą i wymiany doświadczeń z innymi rodzicami". Myślenie "zadzwoń to się dowiesz" nadal obowiązuje w MOK-u.
Druga sprawa: czy MOK jest po to, by zabierał chleb komercyjnym firmom? Na mieście przyciągają wzrok plakaty promujące zajęcia ZUMBY, czyli jakiś latino aerobik. W "dance impact" na Łukasińskiego są też zajęcia z jakiegoś latino aerobiku
http://www.danceimpact.pl/site/index.ph ... &Itemid=46
pytanie, czy misją MOK-u ma być wchodzenie w te usługi, które ktoś robi prywatnie, a wcześniej zainwestował swoje pieniądze w działalność? W końcu MOK jest uprzywilejowany, bo pomieszczenia są utrzymywane w podatków (transferowanych jako dotacja) chyba nie po to, żeby konkurować z fitnesami, aerobikami czy salonami piękności, tylko żeby dostarczał usług, których komercyjnie się robi (chór, śpiew, taniec, rysunek, koła zainteresowań).
Ktoś powie, że niektóre domy kultury też prowadzą aerobiki i fitnessy. OK, ale u nich jest mnóstwo pomieszczeń, a my podobno mamy ich za mało. I nagle okazuje się, że w najlepszych godzinach nie ma miejsca na działalność statutową, bo wchodzi jakiś "latino dens fat berning". Jeśli MOK chce się rozbudować z naszych podatków, to nie po to, żeby było więcej aerobiku. To już niech Andy inwestuje swoje pieniądze i zarabia ne swoim dance impakt czy inne tego typu firmy, a MOK niech zajmie się swoją misją, jako niekomercyjna samorządowa instytucja kultury. A fat burningi niech robi, jak już nie będzie miał pomysłów na działalność statutową, dla której ponoć jest za mało miejsca.