Jeszce jedno mi się przypomniało z lat 70-tych. Tych złych szarych, ale też i fajnych.
Widziałem jak dzieciak jechał dawną ZWM do przejazdu na rowerze, nie trzymając się kierownicy. Szedł milicjant na posterunek na Poniatowskiego, zatrzymał go, nie było co dyskutować z dzieciakiem, więc odkręcił mu od składaka kierownicę, zabrał pod pachę i kazał zgłosić się rodzicom na posterunek.
Czy wówczas nie było bezpieczniej?, nie mieliśmy lepszej opinii w okolicy niż obecnie? Taka postawa komunistycznego milicjanta (rzadkość, ale fakt prawdziwy) była bardziej budująca niż dzisiejszej policji.
Jakby dziś ktoś to zarejestrował i napisał w takim WPR, czy innej gazecie, to nie byłoby źle, ale wesoło.