Z nadzieją na rewanż odpowiem rzeczowo na kilka pytań. Otóż, owszem jest MOK (który wspiera takie działania poza siedzibą) i kawałek ogródka i tam także odbywa się wiele ciekawych imprez. Ale czy nie jest wartością fakt, że Kultura zawitała na szlak codziennych wędrówek, spacerów mieszkańców? Koncert z założenia nie był obliczony na tłumy(jaka jest miara sukcesu? 100 osób?), ale wiele radości mieli Ci, którzy uczestniczyli w nim nawet trochę mimochodem, na ławeczkach, które Pan Burmistrz Brzeziński zaplanował na deptaku nawiązującym architektonicznie do kresowego dworku... I chwała mu za to! Co przykrego w tym, że jedną godzinę w jedną majową niedzielę, mieszkańcom - prócz 8 pociągów - drzemkę zakłóci Artysta i akordeon? Dni Piastowa i wieczorne koncerty też nie bywały akustyczną ucztą dla wszystkich w okolicy... Rozumiem, że Warszawa wciąż bywa punktem odniesienia, więc przypomnę, że kibice Legii oklaskują prywatny zespół, na prywatnym stadionie, zbudowanym za publiczne pieniądze... I dobrze, że trybuny pełne! A kultura wyższa? W każdą letnią sobotę miasto Warszawa fundowało rok temu muzykę Chopina... przechodniom i klientom pubu na skwerze Hoovera. Wspominam o tym w dyskusji, ALE co najważniejsze: koncert organizowany przez Stowarzyszenie Możesz i Fundację Bogny Sokorskiej wpisywał się w kalendarz imprez rocznicowych, ale NIE był finansowany z budżetu miasta. Większą część kosztów pokryła Cukiernia p. Olczaka... Z tego co mi wiadomo kawa i lody po koncercie dla wykonawców też były finansowane z prywatnej kieszeni