Czyli nic nie zrozumiałeś.
Nadal nie przyjmujesz do wiadomości, że w obecnym kształcie umowa powinna pozostać tak jak jest, bo w 7 dni rewolucji nie zrobisz i sytuacji naprędce nie uratujesz. Możesz się zacząć zastanawiać nad rozwiązaniem sytuacji w roku 2013.
Gdyby teraz czasu było więcej - też można by się zastanawiać, gdybać i ratować sytuację.
Mnie akurat przynajmniej tymczasowo było stać na to, żeby powiedzieć miastu do widzenia i wybrać komfort mieszkania bardzo blisko pracy za cenę większych wydatków, ale i większej ilości wolnego czasu do swojej dyspozycji. Dużo większej. I bez zastanawiania się "przyjedzie, nie przyjedzie, zdążę, nie zdążę". Nie muszę obliczać sobie czy aby przypadkiem nie wyjść na pociąg o 7, bo do 9 mogę nie dotrzeć na miejsce. Prosta kalkulacja wydatków i zysków - wolę wydać więcej, żeby mieć komfort zarówno psychiczny, jak i fizyczny, bo one są wg mnie tego warte.
Innych być może nie stać na rozstanie z miastem, więc powiedz im że wg Ciebie to i tak mają za dobrze. Śmiało.