proszę o podpisanie petycji

Akurat ja uważam że przebywanie dziecka w domu gdzie rodzicie nie są wstanie się porozumieć wyrządza mu większą krzywdę niż faktyczny rozwód.

Dla mnie petycja zupełnie mija się z celem. Wstrzymanie rozwodów nic tu nie da a może doprowadzić do jeszcze większych patologi w domach które odbiją się na dzieciach którym chcemy pomagać.

Czy są jakieś inne powody poza religijnymi aby poprzeć tą petycję?
Jedyne argumenty przedstawił jak do tej pory mój "ulubienic" oszołom Terlikowski i były to jedynie teorie oparte na przekonaniach religijnych. Czy to kolejna próba zrobienia z Polski kraju wyznaniowego ?

Już poparłem ,Jak zauważyłem w petycji nie ma jednego słowa o religii czy kościele.Więc jest szansa że się uda.

Ja nie podpiszę gdyż wcale mi się to nie podoba. Moim zdaniem powinno być bardziej brane pod uwagę to co skłoniło rodziców do rozwodu. Jeśli w grę wchodzi alkoholizm, bicie i tego typu patologię to taki roczny okres refleksji może się skończyć prawdziwą tragedią.

Absolutnie nie podpiszę. Rozwód jest traumą dla wszystkich, nawet jeśli (co rzadkie) odbywa się kulturalnie. Nikt nie przechodzi przez to dla zabawy albo bez namysłu. Jeśli są dzieci, żaden sąd nie orzeknie go na pierwszej rozprawie. Brak możliwości rozwodu dla małżonków, którzy już nie mogą albo nie chcą być razem nie jest żadnym dobrem dla ich dzieci. Gorzej, dzieci przeżywają dużo gorzej kłótnie czy awantury rodziców pod jednym dachem.
Co to w ogóle za pomysł? Paranoja, nic więcej.

Wszystkie rozwody są inne, i sąd za każdym razem podchodzi do sprawy indywidualnie mając zawsze dobro dzieci na względzie. Dlatego nie widzę powodu aby zabraniać takiego rozwiązania. Skoro związek nie ma szans na pojednanie to trzeba go rozwiązać, jak ma szanse na powrót do normalności to sąd daje czas takim parom. Zawsze przecież można ponownie zawrzeć taki związek, jak para zrozumie że zrobiła błąd.

Z badań wynika, że najczęstszą przyczyną rozwodów jest ślub

To tak jak w przypadku pomyslow wprowadzenia calkowitego zakazu aborcji. Nikt nie mysli o kobietach, tylko o dzieciach (a w zasadzie plodach). Kazdy kij ma dwa konce i na kazdy tego typu problem nalezy patrzec szerzej niz tylko przez pryzmat "dobra" dziecka.

Rozwiązanie jest bardzo proste (bo proste rozwiązania są najlepsze):

Bierzesz ślub kościelny - nie możesz się rozwieść.
Bierzesz ślub cywilny - możesz się rozwieść.

I wtedy śluby kościelne braliby tylko (albo głównie) wierzący i gotowi do dotrzymania treści przysięgi małżeńskiej. I skończyłoby się pajacowanie w wykonaniu ludzi, którzy zapamiętują jak się przeżegnać: góra-dół, lewo-prawo.

Takie rozwiązanie można zapisać w konkordacie. Ale nie sądzę, żeby Kościół był zainteresowany.