Najważniejsza jest chęć osiągnięcia kompromisu. Małe getta, czemu nie, ale i przestrzeń wspólna. Przecież to normalne, że wokół synagogi gromadzą się żydzi, wokół kościoła - chrześcijanie, wokół meczetu - muzułmanie. Niech geje urządzają parady tam, gdzie jest ich dużo lub w centrum miasta, a nie dookoła kościoła w tradycyjnej dzielnicy, ale niech też każdy ma dla siebie trochę przestrzeni i zostawi innym prawo do posiadania swojej. Czym innym jest procesja protestantów po swojej dzielnicy, czym innym - po dzielnicy katolickiej. Różne sprawy można załatwić polubownie, tylko trzeba tego chcieć. Pytanie, czy coś robimy z potrzeby serca, czy dla wywołania zadymy. W zamieszaniu z krzyżami przed pałacem prezydenckim też znalazło się rozwiązanie polubowne (biskupi proponowali jeden z kościołów), ale za wiele osób traktowało to wydarzenie jako demonstrację polityczną przeciwko komuś innemu.
Gdy mieszkają w dzielnicy różne grupy, KAŻDY musi odpuścić. Przykład z basenem - być może obudowanie basenu szybami nieprzezroczystymi lub ładną elewacją za pieniądze zgorszonych osób nie stanowiłoby problemu, a jeśli stanowiłoby, to osoby te mogłyby chodzić inną drogą. Jeśli obie strony chcą się dogadać, to się dogadają, a jeśli chcą tylko pokazać tym innym, że mają więcej racji, to będzie konflikt.
Co do Pragi, to spałem np. na skłocie i w centrum antyfaszystowskim, więc może dlatego nie spotkałem się z niechęcią do Cyganów, ale masz rację, też mieli problemy z rasizmem (miałem wiadomości z pierwszej ręki). Ale naród, tak patrząc z boku, dużo spokojniejszy i bardziej ułożony od nas, klimaty dresiarsko-pijackie głęboko ukryte, w nocy też bardzo spokojnie.