przez przynadziei » Pn, 29 sie 2011, 20:45
To pewnie temat na dłuższą pogawędkę i dyskusję filozoficzna bo przecież na forum trudno to wyłożyć tak abyśmy dobrze obaj sie zrozumieli i nie łapali za słówka, nie dokładali do nich własnej interpretacji.
Chodziło mi o to że trudno wpisywać "swoje" wartości i normy, bo tak czy inaczej znamy je i nierziemy je z róznych religi (które chcemy orzucać). Jakie znasz wartości, które nie są związane z żadną religią i nie są rozwinieciem nauk tam zawartych? "Prawdziwa moralność" w tym cytacie pyszniła sie jako lepsza od tej religijnej wiec stąd moje rozwinięcie tego zdania... To nei ja nazywam swoją moralnosć jedyną prawdziwą ale cytowany przez ciebie autor.
wiara na pewno daje coś jeszcze - nie tylko tradycję, ale właśnie doświadczenie i przekonanie, że w swoim sumieniu nie tworzymy tego prawa sami ale jest Siła Wyższa, która nam to w sercach zapisała i nakazała. Stwórca, Demiurg, Sędzia, Pan, jak Go byś nie nazwał. Człowiek nie jest sam ze sobą.
[url]upadek moralny z definicji osoby neutralnej? wierzącej?[/url]
Ja piszę o upadku moralnym społeczeństw a nie jednostek (choć to w pewnym stopniu się wiąże)... Chodzi o na tyle duże zaburzenie norm i wartości, że społeczeństwo samo prowadzi się do zagłady... Nie ma obowiązków, nie ma ograniczeń, każdy jest sobe panem... Pewnie coś takiego chciał pokazac Gibson w Apocalipto. Czy to czytalne to inne pytanie.
[url]Na podstawie czego sugerujesz że człowiek intelektualnie nie jest gotowy i zapewnić sobie zaplecza intelektualnego i wsparcia własnych działań za pomocą własnego umysłu[/url]
umysł to nie wszystko i człowiek prędzej czy później staje w sytuacji takiej, że czuje sie bezradny, mały... Np. śmierć. Nie wmawiam Ci, że ktoś kto jeszcze tego nie doświadczył jest gorszy, to temat na dłuższą dyskusję - poczytaj jakiekolwiek wspomnienia konwetytów na obojętnie jaką wiarę - to doświadczeni ezgystencjalne przewartościowujące zycie i nadające mu inny sens. Czy można coś takiego doświadczyć w druga stronę czyli odrzucając wiarę? Nie wiem, może kiedyś poszukam jakichś pamiętników i tekstów ludzi którzy o tym piszą.
W każdym razie z usmiechem ale i z pewnym politowaniem przyjmuję teskty ateistów jakoby odrzucają zacofanie i oto kroczą lepsząścieżką oświecenia. Tak jak mi trudno wytłumaczyć Tobie czym jest wiara, tak może trzeba też przyjąć, że "stan oświecenie po jej odrzuceniu" jest równie trudny do pojęcia dla wierzącego i niby dlaczego ma byc "lepszy". Ktoś kiedyś żartował że to tak jakby młodej dziewczynie przd slubem przyblizyć wszystkie balski i cienie małżeństwa... Nie da się - każdy może opowiadac o przykładach, na ich podstawie tworzysz sobie pewien obraz. Ale to jedynie obraz. Bo nie wiesz jakby to wyglądało w twoim przypadku. Z wiarą jest podobnie. Bo Bóg do każdego może dotrzec inaczej.