Spójrz na blachy ciągle w nocy parkujących samochodów. Ile jest spoza naszego powiatu i sąsiadujących? Ci ludzie żyją i pracują tutaj (w Piastowie, Warszawie, Pruszkowie), ale ilu z nich odprowadza podatki? Przecież, by dziecko uczęszczało do przedszkola wystarczy jeden rodzic płacący podatek, a i to też nie zawsze. Narzekamy na brak pieniędzy, a janosikowe? Przecież powiat dokłada się do janosikowego. Mamy dziurawe drogi powiatowe, a odprowadzamy kasę na kostkę granitową do toitoiki do Pcimia z którego jest tzw sąsiad. To Ci nie przeszkadza?
Ile miejsc w szkole zajmują dzieci, które tylko kombinacją są wciśnięte do szkół piastowskich, bo tutaj żyją i pracują ich rodzice, a tylko jedno dla picu płaci podatek. Przypuszczam, że gdyby przedstawić rodzicom alternatywę podatek obojga, albo szkoła, to wiesz ile byłoby rozwodów? bo nie zrezygnowaliby z taniego OC w Pcimiu na rzecz najdroższego w Pruszkowie. Przekalkulowaliby że lepszy i tańszy jest rozwód od codziennych wydatków, a jeszcze do MOPS-u można by pójść po jakiś zasiłek. O tę grupę cwaniaczków mi chodzi, a nie o 5 łubianek truskawek od babci która uprawia je tylko dla wnuków by wiedziały co jest dobre, nie zaś do handlu.
Co do ludności Warszawy, to zwróć uwagę, że stan z sierpnia 1939 roku został osiągnięty dopiero w latach 80-tych XX wieku, a tzw izb mieszkalnych znacznie przybyło, tak jak i terytorium wzrosło ponad 2 krotnie, a to oznacza, że pomimo rygorystycznego obowiązku meldunkowego drugie tyle narodu żyło w Warszawie. Póki była komuna i wszystko szło do jednego wora, to było pół biedy, ale w latach 90-tych zaczęło się odprowadzanie podatku tam gdzie mieszkasz i zarówno Warszawa, jak i Piastów zaczęły na tym tracić, bo zadania gminne trzeba realizować, a kasy mało i jeszcze trzeba zrobić sciepę z podatków tych niekombinujących mieszkańców na janosikowe dla tych kombinujących.
Nie denerwuje Cię to? bo mnie jak diabli.