przez Nowy » Wt, 14 cze 2011, 6:34
Być może wpis burmistrza z 19 października 2010 r. tłumaczy meandry polityki kadrowej:
"Moi Drodzy,
Nigdy nie wiadomo co sprawiło, że tak zwani ?menele? są menelami i dlaczego przechodzą na stronę tzw. marginesu społecznego. Wielu ludziom po przemianach na przełomie lat 80/90
trudno było się odnaleźć w wolnorynkowej rzeczywistości, bo za komuny ktoś tam za nich decydował i ustawiał im ich życie. A i bywa tak, że samo życie wali po głowie i nie było nikogo kto by podał rękę. Nie można oceniać ludzi tylko po wyglądzie, trzeba z nimi rozmawiać.
Na początku mojej kariery zawodowej w latach 80-tych, kiedy byłem mistrzem na wydz. remontowo-narzędziowym (zakład był na Pradze) miałem dwóch ludzi, którzy niemal w każdy dzień pili w pracy i zaszywali się w zakładowych dziurach. Nie pomagały nagany, groźby wywalenia z roboty itp. Nie pomagały rozmowy z podziemną Solidarnością aby wpłynęli na tych ludzi, ale się dowiedziałem jakie są przyczyny ich zachowań. Rodzinne kłopoty. W końcu zrobiłem ich brygadzistami, dostawali codziennie konkretne zadania, a na koniec dnia byli rozliczani. Dostali delikatne podwyżki i funkcyjne. I co się stało. Przestali pić, sumiennie wykonywali swoją robotę i skończyły się ich rodzinne kłopoty".
Z tak wrażliwym podejściem jako szef bardziej nadaje się do PUPy (to nie wulgaryzm, tylko skrót od powiatowego urzędu pracy)