Na pewno dyrekcja będzie szczęśliwa, gdy musi organizować dodatkową lekcję etyki dla jednej lub paru osób, gdy brakuje kasy. A skąd wziąć etyka dla niekatolickich dzieci? Bo chyba nie z kościoła?
Ksiądz może mówić, jak każdy człowiek, co mu się podoba, a inni mają go prawo słuchać lub nie. Ale jeśli włączam publiczne radio (Pr. 1) i słyszę: "przeżyliśmy komunizm, przeżyjemy i liberalizm" (autentyk) a zaraz potem gromy na zdejmowanie krzyży w szkołach publicznych i urzędach, to chciałbym wiedzieć, w jaką grę gra kler? Przeżyje liberalizm i czego chce doczekać? Państwa kościelnego? Jeśli tak, to inicjatywa posła dotycząca koronacji osoby, którą obrali za Boga, ma sens. Tyle, że nie chodzi już wtedy tylko o rozróżnienie grzechów od dobrych uczynków, czym, zdaniem Kosrysa, zajmuje się kler.
Mnie ta awantura przypomina znaczenie terenu przez zwierzęta. Religia koniecznie w szkołach publicznych, krzyże, gdzie tylko się da, dzwon, który barabani na całe miasto w dzień i w nocy, procesje z głośnym megafonem na pół miasta i finałem za darmochę na publicznym stadionie, kolęda do każdego jak leci, fałszowanie statystyk (95% Polaków to katolicy, wypisanie się z klubu jest bardzo uciążliwe). Robią swoją politykę, ale idą w zaparte, że oni tylko zajmują się mówieniem o grzechach i dobrych uczynkach.