W WPR-ze narzekają na powiat grodziski: "Aby dotrzeć do szkoły przy ul. Zielony Rynek w Grodzisku Mazowieckim, uczniowie muszą pokonać bardzo ruchliwe skrzyżowanie przy ul. Granicznej i Poniatowskiego. Tymczasem jeździ tą drogą, i to szybko, wiele tirów. Nic więc dziwnego, że rodzice, nauczyciele i radni już od dawna domagają się w tym miejscu instalacji sygnalizacji świetlnej."

A jak jest w Piastowie? Droga powiatowa Piłsudskiego oddziela dwa duże osiedla, które korzystają z tego samego przedszkola, szkoły podstawowej i gimnazjum. Przedszkole i szkoła podstawowa są usytuowane przy tej samej ulicy - Żbikowskiej, ale po dwóch różnych stronach drogi powiatowej. Aż się prosi, żeby w tym miejscu postawić światła. Tym bardziej, że wicestarosta powiatu pruszkowskiego uczyła przez wiele lat w pobliskiej szkole podstawowej i zna problemy tej okolicy. Jeśli ktoś będzie zbierał podpisy w tej sprawie, to może na nas liczyć.

Proponuję na każdym skrzyżowaniu postawić światła... dopiero będzie bezpiecznie.
Piłsudskiego to nie Marszałkowska więc nie przesadzaj... nie ma tam aż takiego ruchu. Skoro jeże potrafią nieprzejechane przejść przez tą ulicę to i dzieci powinny dać radę. Wystarczy przechodzić w miejscach do tego przeznaczonych!

Ja bym ci radził uważać z takimi osądami. Pamiętaj że część świateł w naszym mieście powstała właśnie na skutek tego że były ofiary śmiertelne. Np te przy Gimnazjum nr 2 po tym jak 7-letnia uczennica ówczesnej SP nr 3 zginęła pod kołami, te przy Skorupki po serii potrąceń (na szczęście obyło się bez tragedii). Skoro na Piłsudskiego nie ma ruchu jak na Marszałkowskiej to żadnemu kierowcy korona z głowy nie spadnie jak poczeka 60 sekund na zielone.

Może i korona nie spadnie... ale jak w każdym miejscu, gdzie kiedyś był jakiś wypadek zaczną robić światła to kieszeń kierowcy na pewno ucierpi. Paliwo coraz droższe a korki coraz większe... w większości przypadków dzięki światłom.
W sprawie wypadków, które wymieniłeś... skąd pewność, że we wszystkich wypadkach winni byli kierowcy? Oczywiście tak najłatwiej, bo kierowca powinien mieć bardziej poukładane w głowie niż małe dziecko, więc powinien przewidzieć jadąc przez las, że nagle zza jakiegoś drzewa może mu wyskoczyć jakieś dziecko prosto pod koła. Może wystarczyłoby w szkołach częściej zacząć mówić o prawidłowym przechodzeniu przez jezdnię? Sam nie raz miałem okazję przechodzić przez tą ulicę i spokojnie zdążyłbym się przez nią przeczołgać unikając potrącenia przez samochód.
I jeszcze proszę mi przypomnieć... czy w ostatnim czasie w omawianym miejscu zostało potrącone jakieś dziecko idące lub wracające ze szkoły?

Nie nie zostało potrącone. Rozumiem że jak zostanie to wtedy warto pomyśleć o światłach?

Nie zawsze winni są kierowcy ale z drugiej strony ilu kierowców jeździ przepisowo? Na ul. Dworcowej przy szkole jest ograniczenie do 40. Ale droga dobra więc wszyscy gnają (łącznie z miejskimi busikami). Tam na szczęście światła przy szkole są więc jak dotychczas nic złego chyba się tam nie wydarzyło.

Co do braku konieczności świateł się zgadzam.
Co do jeży - niestety nie.

Przy okazji polecam stronę

http://www.jeze.com.pl/

i zachęcam do wsparcia niepostrzeżenie zabijanego gatunku.

Na Dworcowej światła przy szkole to w ogóle jakaś paranoja... niech sobie będą... w tygodniu popołudniu są wyłączone (bo dzieci już dawno w szkole nie ma) i prawidłowo... tylko niech mi ktoś wytłumaczy... w jakim celu te światła działają cały weekend?
I jeszcze wspomniałeś o dobrym stanie Dworcowej... Piłsudskiego niestety daleko do do miana dobrej drogi, nikt normalny tą ulicą szybko nie jeździ, nie dość że dziurawa to jeszcze na co drugim skrzyżowaniu jakiś inteligent wymusza pierwszeństwo, szczególnie na skrzyżowaniu z Dąbrowskiego... jedzie 30km/h a za chwile skręca w Żbikowską w lewo.
Także najpierw proponuję powalczyć o wyremontowanie większości dróg a dopiero potem stawiać na nich światła

Dziękuję kierowcy za wypowiedź. Ciekawe, co na to rodzice dzieci przechodzących przez tę jezdnię do szkoły? Czy również uważają, że światła na Piłsudskiego przy Żbikowskiej nie są potrzebne?

W dzisiejszych czasach można zainstalować światła na przycisk, które zapalają się, gdy ktoś chce przejść przez jezdnię. Śmieszny jest więc argument, że trzeba się będzie zatrzymywać. Przepuszczenie pieszego jest obowiązkiem kierowcy, a nie jego dobrą wolą, a światła ten obowiązek egzekwują, gdy prawo jest nagminnie łamane. Wystarczy popatrzeć, jak wiele osób może dziś bezpiecznie przejść przez AWP dzięki temu, że gmina postawiła światła przy Skorupki. To jest również zasługa nas wszystkich, którzy w tej sprawie pisaliśmy do gminy.

Co do jednego muszę się z Dandi zgodzić. Światła na Dworcowej przy SP1 to paranoja.
Działają na pewno już o 6 rano.
Czy nie ma inteligentnych sterowników w których można by zaprogramować dni pracy szkoły? godziny pracy szkoły? dołożyć ze 2 kamery z możliwością zaprogramowania pola wyzwalającego alarm, a w tym przypadku uruchamiającego światła?
Światła przy gimnazjum na Tysiąclecia (na wprost apteki) to też paranoja. Klawisze "były, ale się zużyły". Światła działają w stałym cyklu tamując zjazd z wiaduktu. Czy to tak trudno by te przyciski znów działały? Zjazd byłby płynniejszy, pieszy byłby "na prawie". Co jest do jasnej ciasnej.
Popieram Marcina. Światła na Piłsudskiego powinny być, ale właśnie "inteligentne". Na razie te światła które już są, albo są zdezelowane, albo jest w nich sterownik z lat 80-tych. Jak postawią znów coś takiego na Piłsudskiego myślisz że będzie bezpieczniej? O nie, o 6 rano prawie nikt na czerwonym przed SP1 nie staje. Pomyśl co będzie gdy naprawdę ktoś będzie przechodził, albo jakiemuś kierowcy pomylą się godzinki i będzie to 8 a nie 6 rano, bo zaspał i pojedzie na czerwonym wprost w dzieciaki. Ja już raz zatrzymałem się na czerwonym o 6 rano i musiałem wiać ile fabryka dała, bo jechał z chlebem i mnie nie zauważył, "bo co za idiota staje tutaj na czerwonym o 6 rano" - tak mi się od niego dostało.
Pozdrawiam

Co do świateł przy aptece na Tysiaclecia działających cała noc. @sapieha1 chyba nie pamięta jak kilka lat temu auto gnalo z wiaduktu na złamanie karku. Była noc a sygnalizacja migala na pomarańczowo. Skończyło sie to dachowaniem i wbiciem w barierę (do dziś jest powyginana). Zginęło kilka osób.
Światła działające cała noc powodują ze z wiaduktu i ul. Tysiaclecia w nocy nie można sobie zrobić toru wyścigowego a więc są potrzebne.

Co do obowiązku puszczają pieszych oczywiście @nona ma racje. Pieszy ma pierwszeństwo tylko wtedy gdy już jest na przejściu, w każdej innej sytuacji to on musi ustąpić pierwszeństwa.

Nie chodzi mi o sytuację, gdy ktoś wbiega pod koła, ale jadąc przepisowe 50 km/h i widząc, że pieszy chce przejść, jeśli tylko macie odpowiednią odległość na zatrzymanie, to powinniście się zatrzymać. Zresztą co to znaczy, że chce przejść? Skoro stoi na przejściu, to nie po to, żeby podziwiać samochody, tylko dlatego, że chce przejść. Odważny wejdzie na jezdnię, mniej odważny zaczeka na chodniku. Jeden i drugi chce przejść. jak ma starsza pani zasygnalizować zamiar przejścia? Wejść na jednię i patrzeć, czy zaczynacie hamowanie?

A co to znaczy, że pieszy zaczął przechodzić przez jezdnię, w polskiej praktyce? Dokładnie znaczy to tyle, że wszedłem na jezdnię i patrzę, czy samochód, który ma odpowiedni dystans, zaczął hamowanie - jeśli nie, to robię dwa szybkie kroki do tyłu. Na drugim pasie ta sama zabawa. Z dziećmi nikt się tak nie będzie bawił, nie wiadomo też, co zrobi dzieciak, który sam idzie do szkoły (nie mówię o maluchu, ale o takim, który teoretycznie powinien być samodzielny). Ponieważ tam jest duży ruch w dwie strony, więc często jest zabawa tego typu, że w jedną stronę przepuszcza, a w drugą uważa, że jeszcze zdąży przejechać i wtedy jest nieprzyjemnie. Albo jedzie "po piętach", bo zyska 5 sekund.

Nie rozumiem w czym troskliwi rodzice mają problem... skoro dzieci są na tyle oporne na wiedzę, że nie potrafią opanować prostych zasad przechodzenia przez jezdnię, wystarczy dziecko rano zaprowadzić do szkoły i po szkole odebrać.
Jak ja chodziłem do podstawówki, do pokonania miałem około 2km, nie raz musiałem przejść przez ruchliwą ulicę i jakoś do dnia dzisiejszego nie zostałem potrącony przez żaden samochód.
Bez urazy ale teraz młodym rodzicom w d*** się przewraca z tą nadopiekuńczością... rzuć jeden z drugim robotę i chodź za dzieciakiem cały dzień i pilnuj żeby nic mu się nie stało.
To miejsce nie jest na tyle niebezpieczne żeby tam stawiać światła... ani zakrętu ani 4 pasów... ani nie wiadomo jakiego ruchu.
A jak tak bardzo chcecie bezpiecznego przejścia to niech Wam miasto kładkę wybuduje... nie ma nic bardziej bezpiecznego.

Hola Hola z tą kładką. W Pruszkowie jest kładka, a i tak babcia z jakiegoś powodu poszła po torach i nie przeżyła. Dzieci są bardziej zawadiackie i kładką nie pójdą, nawet jeśli na kładce będą dawać lizaki.
Co do pierwszeństwa na przejściu. Tu nie jestem pewien czy coś się nie zmieniło, ale jak ja zdawałem na prawo jazdy w latach 80-tych, to 3 osoby czekające na przejściu dla pieszych zmieniały sytuację i to one miały pierwszeństwo. Jeśli jest tak nadal, to dzieciaki najczęściej chodzą grupami większymi niż 3 osoby, więc i tak mają pierwszeństwo nad kierującymi pojazdami na przejściu bez sygnalizacji.
Jako że nie jestem pewien czy to nadal obowiązuje, nadal wyznaję tę zasadę i przepuszczam pieszych na przejściu (nie dlatego że jestem aż tak uprzejmy).
Co do dzieci. Moja córka ma 4 lata, ale wie jak się zachować na jezdni. Inna sprawa, że jak każda 4 latka ma "fantazje" i nie można jej zaufać, ale czasem sądzę że lepiej uczestniczy w ruchu od wielu 8, 9 latków.

Nie ma takiego przepisu i nie ucz córki takich rzeczy bo może sie to złe skończyć.