Wspólny bilet - jak (nie) mogłoby być
http://www.kurierpoludniowy.pl/?page=artykul&id=6946Burmistrzowie porozmawiali z marszałkiem, nic nie ustalili, a najrozsądniej wypadł nasz PSL-owski lider z Płocka, który powiedział "Wszystko się zgadza, tylko na końcu ktoś do tego biznesu będzie musiał dopłacić". Cała dyskusja to pomieszanie z poplątaniem. Enigmatyczne słowa:
"Do pomysłu jednej spółki zarządzającej transportem zbiorowym przychylnie odnieśli się samorządowcy, podkreślając, że sam pomysł to początek drogi, a dla powodzenia całego projektu niezbędne są regulacje ustawowe"
można odczytać jako: Niech teraz posłowie zmuszą samorządowe

powiaty do dołożenia kasy oraz uchwalą jeszcze jedną dotację z budżetu państwa, żebyśmy nie musieli tyle dokładać od siebie.
"Brzeziński zaznaczył, że w finansowaniu transportu regionalnego biorą udział gminy, co jest sprzeczne z ustawą o samorządzie terytorialnym." - czyli pan burmistrz łamał prawo
"Finansowanie (w Berlinie) przebiega z dużego strumienia pieniędzy państwowych przeznaczonych na infrastrukturę i do podziału wśród powiatów i gmin. 55 procent budżetu to przychody ze sprzedaży biletów, 40 procent – dotacja z sektora publicznego i 5 procent od powiatów." - co to znaczy dotacja z sektora publicznego? Dotacja z landu, z budżetu federalnego, z gmin? Ile płaci Berlin, a ile mniejsze gminy? Od czego to zależy? Za mało konkretów.
"Możemy z ZTM negocjować i jak nam uda się coś wytargować to dobrze. Natomiast nie mamy rozpoznania w rzeczywistych kosztach działania transportu na naszym terenie." - przede wszystkim nie macie rozpoznania w rzeczywistych przychodach ze sprzedaży biletów, bo koszty jakoś dałoby się oszacować.