Jest kilka przeszkód dla rozwoju budownictwa socjalnego:
1) odbiorcy,
część odbiorców to alkoholicy, którzy otrzymując pomoc nie mają bodźców do zmiany stylu życia, co degraduje nie tylko ich, ale także ich rodziny;
2) brak ziemi,
działki budowlane są bardzo drogie;
3) koszty budowy.
Stambuł jest przykładem miasta, w którym ludzie sobie radzą z budownictwem socjalnym bez pomocy rządu. Jak sobie z tym radzą:
1. W tradycyjnych dzielnicach alkoholicy i ludzie niechętni pracy są mocno napiętnowani. Wstyd być pijakiem czy obibokiem. Pomoc socjalna prawie nie istnieje, trzeba ostro zasuwać na życie, ludzie znają smak biedy i ciężką pracę, dzielą się z potrzebującymi, ale nikt nie ma współczucia dla ludzi, którzy piją lub uchylają się od pracy.
2. Do niedawna nie istniała własność ziemska jako taka, dziś to się niestety trochę zmienia. Zasady były spójne z muzułmańskim pojęciem ożywiania ziemi ((Ihja ul-Małat). Nieużywana ziemia jest ziemią, która nie ma właściciela i nikt nie czerpie z niej korzyści. Jej ihja (dawanie życia) oznacza, że sadzi się na niej, zalesia się ją, bądź stawia się na niej budynki. Każdy rodzaj użycia tej ziemi oznacza Ihja (dawanie życia). Dopiero ożywienie ziemi przez użytkownika czyni z niej jego własność. Zapobiega to sytuacji, że ktoś trzyma działkę i nic na niej nie robi. Na pustej działce każdy może budować dom, bo nie ma własności, dlatego nie kupuje się ziemi w celach spekulacyjnych, żeby leżała odłogiem.
3. Typowe dla Stambułu i innych miast Turcji są gecekondu [gedżekondu], domy postawione w jedną noc.
http://pl.wikipedia.org/wiki/GecekonduNie można rozebrać domu zbudowanego na nieużywanej ziemi, nawet gdy jest zbudowany bez pozwolenia, dlatego biedni budują domy w nocy, gdy śpi policja. Stąd nazwa. Max Cegielski w książce "Oko świata. Od Konstantynopola do Stambułu" cytował liczby, które mówiły o 60% Stambulczyków mieszkających w gecekondular. Tych domów nie buduje władza, są bardzo tanie w budowie i stać biednych na ich zbudowanie. Ktoś powie, że tam jest inny klimat, ale moja ciocia mieszkała w Polsce w tego typu domu od lat 50. prawie do teraz, dom był zbudowany "na chwilę", mieli się zaraz budować, ale nigdy się nie udało zrealizować planów. Dwa pokoje, kuchenka, ściany sklecone z desek i trochę cegły, wychowały się trzy pokolenia. Była bieda (jak to w latach 50), a dom stanął. Państwo nie dołożyło złotówki. W środku ciepło, na płuca nikt nie chorował. To był typowy gecekondu.